czwartek, 12 lutego 2009

Macieja o MP, Stalinie i Wojtaszku a Piorun w niego strzelił



Wywiad z aktualnym Mistrzem Polski - Bartłomiejem Macieją !
Redaktor: Paweł Czarnota

07.02.2009.
- Gratulacje! W dopiero co zakończonych 66 Indywidualnych Mistrzostwach Polski Mężczyzn zdobyłeś tytuł Mistrza Polski. Który to był Twój start w Mistrzostwach i który medal?

- Bardzo dziękuję za gratulacje. To był mój piętnasty występ w finale MP i siódmy medal, w tym drugi złoty.

- Od początku było jasne, że głównym Twoim rywalem był Radek Wojtaszek (niedawno współpracował z Mistrzem Świata V.Anandem podczas meczu z Vladimirem Kramnikiem).

- Akurat dla mnie nie było to jasne. Wiedziałem, że Radek zakończy turniej w górnej połówce, pytaniem było ile zdoła uzyskać plusów. Spodziewałem się, że... w tym roku Radek nie przekroczy trzech (bynajmniej nie ze ściśle szachowych powodów), a to wystarczyłoby do walki o medal, lecz nie o pierwsze miejsce. Bardziej obawiałem się, że ktoś inny wystrzeli jak z procy i uzyska astronomiczny wynik. Mówię "ktoś inny", bo w zasadzie nie miałem na myśli nikogo konkretnego, jeśli miałbym kogoś wymienić z nazwiska to może Grzegorza Gajewskiego. Wtedy zaprezentowanie dobrej, bardzo dobrej, czy nawet znakomitej gry nie wystarczyłoby do zdobycia tytułu.Przykładowo, Tomasz Markowski zdobył w 2007 roku +7, a w 2003 roku nawet +8. Samymi umiejętnościami szachowymi nie można konkurować z takimi wynikami. Ja raz tak zagrałem, w 2002 roku, uzyskując fantastyczne +7, ale złota nie zdobyłem, bo Michał Krasenkow uzbierał aż +8.Dla porównania, w 2004 roku zostałem mistrzem Polski z wynikiem +5, a w tym roku z wynikiem +4 (choć po dogrywce i przy 11 w miejsce 13 rund).

- Czy przed startem, szykując taktykę turniejową przygotowałeś coś specjalnego na swych najgroźniejszych przeciwników?

- Nie tak dawno, rekordzista pod względem liczby zdobytych tytułów mistrza Polski, Włodzimierz Schmidt, na 2 tygodnie przed rozpoczęciem finału MP został poinformowany przez jednego zawodnika, że ten rozpoczyna przygotowania, a następnie poproszony o radę jak powinien to najefektywniej zrobić. Arcymistrz Schmidt odpowiedział, że rozumie, że zawodnik rozpoczął przygotowania do przyszłorocznego finału, bo przecież w ciągu 2 tygodni nie można się nauczyć grać w szachy.W tym samym stylu ja mogę odpowiedzieć teraz - jedyną rzeczą, którą przygotowałem była wewnętrzna mobilizacja połączona z koncentracją. Szachowo przygotowywałem się przez 25 lat.

- Czy liczyłeś się z możliwością rozegrania barażu o złoty medal?

- Przed turniejem nie widziałem sensu zastanawiania się nad tym, gdyż mój wpływ na wynik uzyskany przez innych zawodników jest niewielki. Gdyby ktoś nazbierał siedem lub osiem plusów, jedyne co mógłbym zrobić, to zaakceptować taki stan rzeczy. Podobnie, w czasie turnieju koncentrowałem się tylko na jednej, najbliższej partii i starałem się w niej uzyskać jak najlepszy możliwy realnie do uzyskania wynik. O dogrywce zacząłem myśleć dopiero po wygraniu jedenastej rundy.

- Którą swoją partię rozegraną w finale uważasz za najlepszą? Czy jednocześnie Twoim zdaniem była to najlepsza partia w Turnieju?

- Zdecydowanie najlepszą partią była druga partia dogrywki z Radosławem Wojtaszkiem. Najlepszą, bo najbardziej interesującą dla kibiców, partią o wszystko, w której białe musiały wygrać, a czarnym wystarczał remis, finał finału, w którym spotkali się dwaj najwyżej rozstawieni zawodnicy o niemal identycznych rankingach, różniący się natomiast zdecydowanie pod względem wieku, doświadczenia oraz stylu i szybkości gry. Myślę, że dramatyczny przebieg partii także nie zawiódł miłośników szachów. Oczywiście, sam wynik jednych kibiców ucieszył, a innych zmartwił.Z czysto szachowego punktu widzenia, warto zwrócić uwagę na co najmniej 3 partie. Grzegorz Gajewski zastosował w debiucie interesującą ideę w partii z Michałem Olszewskim. Pewnie właśnie tej partii przyznałbym nagrodę za piękność. Patrząc od strony końcówki, wiele można się nauczyć na partii Świercz - Macieja. Natomiast do celów nauki gry strategicznej polecam partię Macieja - Bartel. Wielu arcymistrzów, w tym trener kadry narodowej, nawet po zakończeniu analizując, w tym z pomocą najlepszych programów szachowych, nie potrafiło prawidłowo odpowiedzieć na pytanie dlaczego czarne przegrały.Najmniej błędów było natomiast w partii Bartel - Gajewski (remis w 12 posunięć – przyp. Redakcja).

- Jak oceniasz poziom finału?

- Poziom finału był wysoki, w szczególności nieporównywalnie wyższy od wszystkich finałów z ubiegłego wieku. Był też na tyle wyrównany, że w zdecydowanej większości partii nie można było jednoznacznie przewidzieć zwycięzcy. To zasługa powszechnej dostępności olbrzymich źródeł informacji (baz danych) oraz coraz to silniejszych i bezlitosnych trenerów, jakimi są grające programy szachowe. Powoduje to, że młodzi zawodnicy mają obecnie błyskawiczny dostęp do takich informacji, do których kiedyś ich starsi koledzy musieli dochodzić latami. Jak kiedyś powiedział Wiktor Korcznoj, gwałtownemu przyspieszeniu uległ proces nauki gry w szachy.

- Czy brak wielu utytułowanych zawodników wywołał jakieś przemyślenia wśród obecnych na starcie arcymistrzów?

- To nie jest pytanie do samych zawodników, lecz do działaczy, w tym członków Zarządu PZSzach. Powodem masowej rezygnacji zawodników (słyszałem, że z udziału w finale zrezygnowało ponad 30 zawodników, licząc łącznie z rezerwowymi) nie był ten czy inny system, tylko brak wystarczająco wysokich nagród, przy zauważalnych kosztach, a także niefortunny termin, kolidujący z atrakcyjnymi turniejami zagranicznymi oraz sesją na studiach. Jeżeli działaczom uda znaleźć się organizatora, który zadeklarowałby chęć organizacji MP z wysokimi nagrodami ale pod warunkiem rozgrywania ich w innej formule, to byłby to poważny argument za zmianą systemu, natomiast sama zmiana dla zmiany nie ma sensu. Zaletą systemu kołowego jest stosunkowo niewielka przypadkowość wyników, czyli wyniki końcowe są odzwierciedleniem skuteczności gry zademonstrowanej podczas turnieju. W systemie szwajcarskim istotny wpływ na wyniki końcowe ma pozaszachowy element szczęścia w kojarzeniach. Jeszcze bardziej losowe wyniki generuje system pucharowy. Sądząc po wynikach tegorocznego finału, niewykluczone, że w systemie pucharowym zostałbym wyeliminowany w jednej z początkowych rund przez Kacpra Pioruna, a Radosław Wojtaszek przez Michała Olszewskiego. Z tego względu byłoby bardzo ryzykowne poleganie na wynikach MP, zarówno rozgrywanych systemem pucharowym jak i szwajcarskim, przy powoływaniu zawodników do kadry narodowej lub drużyny na DME/Olimpiadę. Z drugiej strony, nieobecność medalistów wywoływałaby wiele niepotrzebnych dyskusji i sytuacji konfliktowych.Zawodnicy polscy bardzo rzadko grają w kołówkach co najmniej XII kategorii, dlatego pozbawianie ich tej jednej z nielicznych okazji byłoby wyrządzaniem im krzywdy szkoleniowej. Turnieje kołowe wymagają trochę innych umiejętności niż szwajcarskie. Przykładowo, w tych ostatnich najważniejsza jest umiejętność wygrywania ze słabszymi zawodnikami, podczas gdy w tych pierwszych nieprzegrywania partii, w szczególności z silniejszym przeciwnikiem lub czarnymi. Porażka w turnieju szwajcarskim powoduje, że w kolejnej partii gra się ze słabszym zawodnikiem, na którym można się odbić i powrócić do wyjściowej liczby plusów. W turnieju kołowym taki luksus nie istnieje. Mogę tylko dodać, że Anatolij Karpow zapytany o to, co zrobić, aby podnieść poziom gry czołówki polskiej, odpowiedział, że należy organizować więcej silnych turniejów kołowych.Biorąc pod uwagę problemy finansowe, trzeba pamiętać, że koszty organizacji turnieju kołowego są znacznie niższe niż szwajcarskiego czy pucharowego. W szczególności wystarczy dwóch sędziów, wymagania przestrzenne dotyczące sali gry są mniejsze, co wpływa na cenę jej wynajmu. Ten sam fundusz nagród przeznaczony dla 12 lub 14 zawodników staje się realnie znacznie mniej atrakcyjny, gdy gra kilkudziesięciu uczestników. Z tego względu spodziewałbym się, że pozostawienie niezmienionego funduszu nagród przy jednoczesnej zmianie systemu spowodowałoby skutek odwrotny do zamierzonego, czyli rezygnację większej liczby zawodników z pierwszej dziesiątki kraju. Można co prawda argumentować, że organizatorzy uciułają więcej pieniędzy, zarabiając na zakwaterowaniu i wyżywieniu uczestników, ale jeżeli to ma być główne lub nawet tylko istotne źródło funduszu nagród, to takiego pomysłu nie można traktować poważnie.

- Prawdopodobnie zostałeś lub zostaniesz powołany do Kadry oraz drużyny narodowej, chociaż notoryczne niedoczasy w które wpadasz w opinii wielu fachowców dyskryminują Cię jako zawodnika. Finał baraży prawie potwierdził słuszność tej tezy!

- Prawie...Do kadry narodowej jestem powoływany nieprzerwanie od kilkunastu lat, natomiast z powoływaniem do drużyny rzeczywiście miałem problemy za czasów Zarządu prezesa Janusza Wody. Pretekstów było mnóstwo, za każdym razem inny. Ale przecież zasada "Dajcie mi człowieka, a ja już znajdę na niego paragraf" znana jest od dawna, w szczególności stosowana była na masową skalę w czasach Stalina. Nasz rodak Dzierżyński zmodyfikował jej brzmienie do "Nie ma niewinnego, są tylko źle przesłuchiwani", zachowując jednak niezmieniony sens. Warto dodać, że zasada działa także w drugą stronę i jak Zarząd PZSzach postanowi powołać jakiegoś zawodnika, to nic mu nie przeszkodzi. Jakiś czas temu jeden zawodnik został powołany bo ... sprytnie rozgrywał strukturę jeża.Z tymi niedoczasami argument jest tego samego kalibru. Zdanie rozpoczynało się od "Nie jedziesz, bo.." i coś trzeba było dopisać, a widocznie nic lepszego nie udało się wymyślić, czym się poczułem na pewien sposób dowartościowany. A co do sedna, to każdy styl gry jest tak długo dobry dopóki przynosi wyniki. Przecież szachy to nie łyżwiarstwo figurowe i sędziowie podliczają liczbę zdobytych punktów, a nie oceniają stylu.Na pewno moją wadą jest złe gospodarowanie czasem, z tym nigdy nie polemizowałem, ale odnoszę wrażenie, że niektóre osoby próbują (i to dość skutecznie, jak widać) manipulować tymi mniej wtajemniczonymi (a za to mającymi prawo głosu), sugerując, że zdanie "Przydatność Bartka jest o kilkadziesiąt punktów rankingowych niższa niż w sytuacji, w której nie miałby niedoczasów" oznacza, że co prawda uzyskuję trochę lepsze wyniki od niektórych kolegów, ale za to wpadam w niedoczasy, więc się co najmniej wyrównuje, a właściwie, to jestem mniej przydatny. Tymczasem, przecież niedoczasy są już uwzględnione i stanowią jeden z czynników wpływających na uzyskiwane przeze mnie wyniki. Innymi słowy, chcąc wyizolować czynnik niedoczasów, należałoby powiedzieć, że przy lepszym gospodarowaniu czasem, miałbym lepsze wyniki (i odpowiednio wyższy ranking) niż w tej chwili. Jako ciekawostkę mogę dodać, że w jedynej partii, którą przegrałem na MP, mój przeciwnik, Kacper Piorun, kilkukrotnie wykonywał w końcówce posunięcia w ostatnim momencie, w szczególności gdy zegar wskazywał już ostatnią sekundę.Z czasem w szachach jest podobnie jak z pieniędzmi w życiu. I jedno i drugie warto oszczędzać, gromadzić, ale tylko po to, aby móc wykorzystać w potrzebnym momencie. Po zakończeniu partii, podobnie życia, nie ma już jednak żadnego znaczenia ile pozostało czasu na zegarze lub pieniędzy na koncie. W szczególności, widać to było w drugiej partii dogrywki.Jedyną różnicą zdaje się być to, że zaoszczędzonego w czasie partii czasu nie można nikomu przepisać w spadku.

- Jakie warunki pobytu oraz samej rywalizacji przygotowali organizatorzy Mistrzostw?

- Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony zarówno warunkami zakwaterowania jak i wyżywienia. Nie był to oczywiście 5-gwiazdkowy luksus, ale warunki naprawdę zupełnie przyzwoite. Znakomita była natomiast sala gry, ze szczególnym naciskiem na oświetlenie. Widać, że organizatorzy bardzo poważnie podeszli do zadania, którego się podjęli.

- Jakie plany ma Mistrz Polski na najbliższy czas?

- Najbliższym turniejem będą Indywidualne Mistrzostwa Europy (marzec). Turniej niezwykle ważny także z tego względu, że najlepsi zawodnicy uzyskają prawo startu w Pucharze Świata 2009.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz