wtorek, 14 kwietnia 2009

Finał mistrzostw Polski - "O Złote Rogi Jelenia" w puszczy Białowieskiej


W ankiecie "Szacharni" - jakim systemem rozgrywać finały mistrzostw Polski - zwyciężyła opinia - kołowym - 61%. "Szwajcar" otrzymał 39 % głosów.
Oba systemy mają swoje plusy i minusy. Dzięki systemowi szwajcarskiemu większa ilość zawodników może walczyć bezpośrednio o ten zaszczytny tytuł, jednak częściej może tu paść wynik, delikatnie mówiąc, przypadkowy. Wszyscy znamy specyfikę tego systemu. Pulsem systemu szwajcarskiego jest fakt, że zdecydowana większość turniejów jest rozgrywana właśnie nim i szachiści są do niego przyzwyczajeni.
System kołowy to właściwie "święto szachowe". Zawodnicy od początku do końca wiedzą z kim i kiedy grają. Mogą się do gry odpowiednio przygotować. Już samo prawo gry w takim turnieju to nobilitacja dla szachisty. Finalista mistrzostw Polski to brzmi ładnie, jednak ważne jest, by takiej imprezie nadać odpowiednią rangę i prestiż.

Ostatnie mistrzostwa Polski pokazały, jak źle to zrobić. Już sama lokalizacja woła o pomstę do nieba. Chotowa - miejscowość może i ładna - ale do gry o główny laur w kraju nijak się nie nadaje. Nie dojedzie tam żaden dziennikarz piszący, czy telewizyjny, nie mówiąc już o kibicach. Sama transmisja w internecie to dziś zdecydowanie za mało a brak nawet serwisu fotograficznego - to kompromitacja. Stare przysłowie mówi, że jak cię nie ma w mediach, to cię w ogóle nie ma. A to właśnie finały powinny być wizytówką polskich szachów. Winny służyć wyłonieniu najlepszego gracza, ale również promować "królewską" grę.
A jak szachów nie ma w mediach, to nie ma pieniędzy na szachy i kółko się zamyka. Czemuś biedny, boś głupi - czemuś głupi, boś biedny.

Kolejną, jakże ważną sprawą jest fundusz nagród. Turniej rangi mistrzostw Polski winien być najlepiej nagradzaną imprezą w kraju i tu jest główna rola Polskiego Związku Szachowego. Zarząd musi stanąć na głowie - by zawodnicy nie mogli powiedzieć - gdzieś tam w Europie jest Open rangi trzeciej, gdzie narody są cztery razy większe. Finaliści mistrzostw Polski to z reguły zawodowcy i z czegoś muszą żyć. Sama ambicja w kapitalizmie nie wystarczy. W Chotowej było 10.000 zł za pierwsze miejsce z czego 3.000 trzeba było zostawić za pobyt. Miejsca poza podium to tylko zwrot kosztów. W tej chwili oglądam folder z 60. MP a na zdjęciu najlepsi w 2002 roku. I miejsce - Aleksander Wojtkiewicz z czekiem też na 10.000, ale dolarów. To dobitnie świadczy o upadku rangi mistrzostw Polski w chwili obecnej. I jeszcze jedno - folder otwiera ówczesny prezydent Rzeczypospolitej - Aleksander Kwaśniewski a w komitecie honorowym jest cały, polski establishment. Prezesem PZSzach. był wówczas Przemysław Gdański. Nie wybrano go na kolejną kadencję, bo jakieś drobne interesiki ludzi mieniących się działaczami szachowymi wzięły górę.

Reasumując, mistrzostwa Polski winny być rozgrywane systemem kołowym w dużym mieście, ale przy odpowiedniej oprawie i funduszu nagród. Jeśli na to nie stać władz PZSzach, to grajmy w puszczy Białowieskiej z żubrami systemem szwajcarskim o "Złote Rogi Jelenia".
Na zdjęciu: GM Bartłomiej Macieja - mistrz Polski ad. 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz