sobota, 18 lipca 2009

Walka o tron szachowy w ... Polsce - głos z Ameryki




Dziś walne zgromadzenie wybierze nowego prezesa PZSzach. Fora internetowe robią się aż "czerwone" od opinii, propagandy i głosów uzdrawiających polskie szachy. Fama o degrengoladzie w środowisku szachowym dotarła nawet do Stanów Zjednoczonych. Oto głos w dyskusji Zbigniewa Nagrockiego, od wielu lat prowadzącego polskojęzyczną, szachową stronę za oceanem:


Opinie
Walne Zgromadzenie PZSzach, 18.07.2009, Warszawa
Do tej pory nie wypowiadałem się tutaj, ale widząc, jak dołuje polskie szachy największy ich bufon, Bartłomiej Macieja, postanowiłem przypomnieć parę faktów. Bartłomiej Macieja, który ośmieszył polskie szachy na całym świecie swoim zachowaniem w Turcji, raczej nie powinien wypowiadać się na temat sytuacji w polskich szachach, bo on i jego ojciec wydatnie się do tego przyczynili. Inwestowanie przez klub Polonia i PZszach w przeciętnego grajka, jakim jest Bartłomiej Macieja, spowodowało zniknięcie sponsorów. Działalność Bartłomieja Maciei przeciwko PZSzachowi, pisanie donosów, wprowadzanie złej atmosfery nie przysporzyły polskich szachom chwały.
Bartłomiej Macieja zapomniał, jak wszystkich uciszał w czasie ciszy wyborczej.
Bardzo się zdziwiłem, że na prezesa zdecydował się wystartować p.Kusina. W tej chwili PZSzach jest na dnie, sytuacja jest beznadziejna aż tu nagle pojawiła się na tym ciemnym pochmurnym niebie ogromna jasno świecąca gwiazda, z którą można wiązać nadzieje, że będzie w stanie wyprowadzić PZSzach z obecnego stanu rzeczy, na zupełnie inny poziom. Zrozumiałbym, że jakiś stary beznadziejny dziad, zagubiony w po-PRL-owskiej rzeczywistości, czasami bywający nazywanym wieloletnim zasłużonym działaczem, zdecydowałby się wystartować jako kontrkandydat. Ale że taką decyzję podjął akurat p.Kusina? Bardzo mnie to zaskoczyło i nie wiem, jak rozumieć motywy. Jakoś nigdy nie postrzegałem p.Kusiny jako osoby, ubóstwiającej władzę, nie mogącej bez niej żyć, która jak się dorwie do stołka, to nigdy nie odejdzie, a będzie zapuszczać coraz to dłuższe/grubsze korzenie. No ale jeśli nie tak, to czyżby p.Kusina uważał, że byłoby źle dla Polskiego Związku Szachowego, gdyby p.Sielicki został prezesem i dlatego własną piersią próbuje temu złu się przeciwstawić?! Natomiast jak patrzę na listę kandydatów do Zarządu, to cieszę się, że p.Zawadzki w końcu (po wieeeelu latach) dał się namówić. Może i On wierzy w odrodzenie PZSzach pod aurą p.Sielickiego i postanowił Mu w tym osobiście pomóc? Z drugiej strony, jak popatrzyłem dalej na listę, to przeraziłem się, bo myślałem, że ostatnie dinozaury już dawno wyginęły, choć niby nie tak dawno polski europarlamentarzysta o nich wspominał. A tu ci nagle takie skompromitowane upiory przeszłości powyskakiwały (17.07.2009, 18:41, forum Maciei)

O dziwo, sam do tego nie stosuje się, a wręcz przeciwnie, prowadzi bezczelną kampanię wyborczą nie popartą żadnymi faktami. Stwierdzenie, że "jakiś stary beznadziejny dziad, zagubiony w po-PRL-owskiej rzeczywistości, czasami bywający nazywanym wieloletnim zasłużonym działaczem, zdecydowałby się wystartować jako kontrkandydat" jest żenadą. Nie kto inny, tylko Bartłomiej Macieja żąda od polskich podatników, żeby płacili za jego mierną grę. Jak widać z cytowanego postu, Bartłomiej Macieja dąży do drugiego marionetkowego prezesa PZSzach (pierwszym był Przemysław Gdański, a szarą eminencją - Jan Macieja).
Z dalszej części postu Bartłomieja Maciei wynika, że Tomasz Sielicki nie powinien mieć żadnego kontrkandydata, a Jan Kusina wepchnął się między wódkę a zakąskę.
Jeżeli porównamy tych dwóch kandydatów, to Jan Kusina ma nieporównywalnie większe doświadczenie w działalności szachowej. Był też w czołówce krakowskich juniorów.
Dlaczego Tomasz Sielicki jest delegatem DZSzach? Czy nie było dla niego miejsca w Warszawie? Historia lubi się powtarzać. Przypominam sobie, jak Bartłomiej Macieja zakwalifikował się do mistrzostw Polski, dostając miejsce organizatorów z Opola.
Proponuję Bartłomiejowi Maciei zapoznanie się z artykułem Rafała Przedmojskiego "Wywiad z Tomaszem Sielickim", zamieszczonym w "Panoramie Szachowej" z kwietnia br. Określenie, że jest to wybitny biznesmen, jeden 350 najbardziej wpływowych ludzi świata, ubawiło mnie do łez. Sprawdziłem, co to jest The Trilateral Commission i jakie zasady obowiązują w tej prywatnej instytucji. Biorąc pod uwagę, że na ich liście rankingowej politycy poszczególnych krajów są przed biznesmenami, to 350-te miejsce Tomasza Sielickiego budzi poważne wątpliwości i stawia pod znakiem zapytania jego prawdomówność. W tym samym wywiadzie Tomasz Sielicki wypowiada się bardzo ogólnikowo na temat swojego programu. Jestem zdumiony, że tak poważny biznesmen może mówić o większych funduszach w czasach globalnego kryzysu, tym bardziej, że obraz polskich szachów, zdewastowany przez Bartłomieja Macieję, trzeba będzie poprawiać przez następne lata. A trudno wymagać skoncentrowania się na polskich szachach od człowieka, który jest zajęty wieloma działalnościami na różnych polach. Bo chyba nawet Bartłomiej Macieja nie spodziewa się, że Tomasz Sielicki nagle wszystko porzuci dla dobra polskich szachów.
Znam to z własnego podwórka. Burmistrz Nowego Jorku, Michael Blumberg pracuje za 1 dolara rocznie. Ale w okresie kryzysu majątek Blumberga tylko w ciągu pierwszych czterech lat zwiększył się czterokrotnie (z 5 mld do ponad 20 mld dolarów). A Nowy Jork jest w coraz większym kryzysie.

Nasuwa się pytanie, jak prezesura PZSzachu może pomóc biznesmenowi w dalszym rozwoju.
Czy osiągnięcia sprzed 10 lat są równoważne aktualnym? Życzę Bartłomiejowi Maciei powrotu do pierwszej setki na liście rankingowej, ale może to być dla niego za trudne i nawet K-factor tu nie pomoże.

Tomaszowi Sielickiemu, jeśli zostanie wybrany, życzę, żeby z pomocą Radosława Jedynaka rozwiązał problem "spółdzielni" szachowych i oszustw komputerowych.
Na zdjęciu: grafika Sławomira Łuczyńskiego (ostatnio zdobyła pierwszą nagrodę na Festiwalu Dobrego Humoru) doskonale obrazuje to, co dzieje się w Polskim Związku Szachowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz