niedziela, 25 października 2009

Norwegia - Polska 1:3 (w norweskiej drużynie nie grał oczywiście Magnus Carlsen)


1. GM Hammer Jon Ludvig 2585 - GM Socko Bartosz 2637 ½ - ½
2. GM Johannessen Leif Erlend 2532 - GM Macieja Bartlomiej 2618 ½ - ½
3. IM Elsness Frode 2458 - GM Bartel Mateusz 2609 0 - 1
4. FM Thomassen Joachim 2332 - GM Gajewski Grzegorz 2572 0 - 1

Aby zdobywać medale należy wygrywać, co oczywiście wiąże się z pewnym ryzykiem. W polskim zespole po czterech rundach żadnej partii nie wygrali Bartosz Soćko (trzy partie i trzy remisy) i Bartłomiej Macieja (cztery partie i cztery remisy). To od wielu, wielu lat jest bolączką polskich szachistów. Najważniejsze jest, by tylko nie przegrać. To nie jest droga do światowej czołówki. Ciekawe czemu nasi zawodnicy nie biorą przykładu z pań, u których na szachownicach jest sam ogień, ale i są sukcesy. Moim zdaniem lepiej jest przegrać mecz 4:0 i wygrać 4:0, niż zachowawczo zremisować remisami po 2:2. Punkty te same, ale ile pożytku z zaciętej i bezpardonowej walki na przyszłość. Doskonały przykład zaprezentował ostatnio, nieobecny w tym meczu, osiemnastoletni Magnus Carlsen, który dosłownie zdemolował super-turniej w Chinach. Wygrał nawet w ostatniej rundzie, choć nie musiał. I dlatego jest drugi na światowej liście rankingowej a za chwilę będzie pierwszy.

Polacy są na dwunastym miejscu i jutro zagrają z Niemcami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz