Partia Wojtaszek - Aronian |
czołówki światowej, dzięki czemu mogłem sprawdzić się w grze z najlepszymi.
- Czy nie było możliwości wygrania z Peterem Leko w ostatniej partii?
R.W. - Była to dla mnie o tyle trudna partia, że Leko jest solidnym zawodnikiem i bardzo rzadko przegrywa. Po debiucie odrzuciłem remis, być może stałem minimalnie lepiej dzięki przewadze przestrzeni, ale zagrałem bardzo słaby ruch(Wa6?), dzięki któremu dałem mu możliwość przestawienia skoczka na c6. Potem pozycja się uprościła i nie było już żadnych szans na wygraną.
- Kto zdecydował, że w ostatniej rundzie zagra Bartłomiej Macieja a nie Bartosz Soćko (Macieja był po dwóch przegranych i dniu wolnym – w głowie pewnie mu się „gotowało”)?
R.W. - Skład zawsze ustala kapitan po konsultacjach z drużyną. Cóż, Bartkowi nie wyszła ta partia, ale z drugiej strony łatwo krytykować po meczu. Tym bardziej, że partia czarnymi z Almasim, który był w dobrej formie, na pewno nie należy do łatwych...
- Czytelnicy Szacharni bardzo wysoko oceniają Wasz występ w Khanty Mansiysku, jednak pozostaje pewien niedosyt – jak Ty oceniasz start reprezentacji Polski?
R.W. - Oczywiście, że jest niedosyt, bo na pewno nasza gra była lepsza niż zajęte miejsce. Z drugiej strony też nie ma co narzekać, bo z tego co słyszałem, to miejsce 11 jest najlepsze od wielu lat. Progres w naszej grze jest łatwo zauważalny, w drużynie panuje dobra atmosfera a to pozwala z optymizmem spoglądać na następne występy naszej drużyny, np. na przyszłorocznych DME.
- Byłeś blisko naszej drużyny pań. Szóste miejsce na świecie – świetnie, ale znów niedosyt – medal był z zasięgu ręki. Co o tym sądzisz?
R.W. - To na pewno potwierdzenie tego, że należą do ścisłej czołówki. Ciężko mi powiedzieć czego im zabrakło do medalu, o to już najlepiej spytać same zawodniczki i trenerów.
- Jak czujesz się w ścisłej czołówce światowej – obecnie jesteś na 22 miejscu?
R.W. - Przyznam, że czuję się trochę dziwnie, ponieważ przyszło to bardzo szybko. Nie do końca jeszcze wiem, czy naprawdę gram na swój ranking, czy jest to tylko jednorazowy skok i efekt mojej dobrej formy, która niebawem może się skończyć. Zweryfikują to następne turnieje, natomiast ja staram się o tym nie myśleć i skupiam się na tym, żeby do tych turniejów przygotować się jak najlepiej.
Uroczysta kolacja po meczu Anand - Kramnik |
R.W. - Na pewno ta współpraca bardzo mi pomogła, zobaczyłem jak trenują najlepsi, jak się przygotowują do turniejów oraz, jak się na nich zachowują. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem się przyczynić do obrony tytułu przez Vishego i jednocześnie zebrać doświadczenia, które pomagają w mojej własnej karierze.
- Trochę na Szacharni gdybałem, gdy graliście z Indiami, że teoretycznie mogło dojść do pojedynku Anand – Wojtaszek. Ograł byś mistrza świata, gdyby przyjechał do Khanty Mansiyska?
R.W. - Nie ma co ukrywać, że mimo wysokiego rankingu, dalej bardzo wiele brakuje mi do najlepszych szachistów na świecie, więc taki wynik byłby bardzo mało prawdopodobny, o ile w ogóle możliwy. Natomiast zawsze można pomarzyć.
- Czytałem, że masz zagrać w Corusie B a może jednak w Corusie A – ranking Cię do tego w pełni upoważnia?
R.W. - Corus A nie wchodził w rachubę – z tego co wiem, to organizatorzy odmawiali udziału silniejszym i bardziej znanym szachistom niż ja. Wydaje mi się, że udział w turnieju B jest dla mnie dobrym rozwiązaniem, ponieważ będę mógł zagrać z dobrymi zawodnikami i powalczyć o wygraną i przepustkę do głównego turnieju. W tym miejscu słowa podziękowania należą się PZSzachowi, który bardzo pomógł mi w otrzymaniu tego miejsca.
- Gdzie jeszcze wybierasz się w najbliższym czasie?
R.W. - Ostatnie turnieje były dla mnie bardzo wyczerpujące, dlatego obecnie planuję dłuższy odpoczynek. Na początku listopada wrócę do bardziej intensywnych treningów, które będą jednocześnie przygotowaniem do Corusa, który jest moim najważniejszym celem w najbliższym czasie.
- W imieniu Czytelników Szacharni serdecznie dziękuję za rozmowę i czekamy, by uczeń przegonił mistrza (Ananda).
Rozmawiał Krzysztof Długosz