Piotr Kaim relacjonuje dla "Rzeczpospolitej" |
W meczu o szachowe mistrzostwo świata w Soczi trzecią partię wygrał hinduski pretendent Viswanathan Anand i remisuje broniącym tytułu Norwegiem Magnusem Carlsenem 1,5 - 1,5.
Zwycięstwo Ananda przyszło w momencie, kiedy część obserwatorów zaczęła go spisywać na straty. W pierwszej partii Hindus z najwyższym trudem zremisował, a w drugiej – dość gładko przegrał. Michał Krasenkow, trener polskiej kadry narodowej, uważał wówczas, że pojedynek w Soczi jest kontynuacją ubiegłorocznego meczu tych samych graczy i przebiega według tego samego scenariusza.
Rok temu w Ćennaj (Madras) Magnus Carlsen odebrał Viswanathanowi Anandowi tytuł mistrza świata, wygrywając 6,5-3,5. O ówczesnej dominacji Norwega świadczy fakt, że nie poniósł żadnej porażki, za to odniósł trzy zwycięstwa. Okazuje się jednak, że nawiązania do meczu w Ćennaj były przedwczesne. W trzeciej partii obecnego meczu Anand nie tylko wygrał, ale zrobił to w sposób wyjątkowy i wyraźnie. O jego sukcesie zadecydowało fantastyczne przygotowanie debiutowe. Panowie rozgrywali jeden z wariantów gambitu hetmańskiego. Przebieg partii dowodzi, że grający białymi Anand rozpracował ten schemat dużo głębiej. Efekt był taki, że obecny mistrz świata został zmiażdżony. Na późniejszej konferencji prasowej był wyraźnie przygaszony i przyznawał, że przygotowanie Ananda było najwyższej próby.
Trzecia partia meczu to wielkie osiągnięcie pretendenta, a także jego sztabu analitycznego, w którym pierwsze skrzypce gra lider polskich szachistów, arcymistrz Radosław Wojtaszek, wspierany m.in. przez innego Polaka – arcymistrza Grzegorza Gajewskiego. Po tym jak Anand udowodnił, że potrafi wygrywać z Carlsenem w meczu o mistrzostwo świata, wszelkie spekulacje co do ostatecznego wyniku tracą sens. Czeka nas pasjonujące widowisko, które może się rozwinąć w dowolny sposób.
Mecz jest rozgrywany na dystansie 12 partii, więc jeszcze dziewięć przed nami. Jeżeli zasadnicza część spotkania zakończy się remisem 6-6, dostaniemy deser w postaci dogrywek.