- Z pewnością każdy kibic królewskiej gry zastanawia się dlaczego nie reprezentuje Pan barw drużyny narodowej i nie startuje w MP, czy mógłby Pan dość dokładnie opisać ową sytuację?
Krasenkow - No, widzi Pan, a gdy grałem w reprezentacji i w MP, oskarżano mnie, że "pcham się do koryta", odbierając miejsce młodym polskim szachistom, i proponowano "bilet w jedną stronę" do Rosji. Atakowano moją rodzinę. Czynili to zwolennicy grupy, do niedawna sprawującej władzę w PZSzach. Oczywiście, po dojściu do władzy Panowie Woda, Bielczyk i spółka wyraźnie wskazali mi na drzwi. No i dobrze, "zwolniłem miejsce", dając dodatkową szansę młodym, a przy okazji oszczędziłem siły i nerwy. To są przyczyny osobiste, pozostałe (kiepskie warunki finansowe i fundusz nagród w MP, lekceważący stosunek władz PZSzach do czołowych szachistów w ogóle) są chyba powszechnie znane i nie muszę ich powtarzać. Przez całą kadencję tamtego Zarządu ani razu nawet nie byłem w siedzibie PZSzach przy ul. Czerniakowskiej! A teraz, nawet jeżeli nastąpią jakieś zmiany, jest już chyba za późno na wejście do tej samej rzeki. Tym bardziej, że zamierzam coraz więcej czasu poświęcać pracy trenerskiej. Może kiedyś zostanę trenerem reprezentacji.