Dzięki blogowi Hindy Śledziewski (USA) można się zapoznać z opiniami czołowych szachistów świata na temat oszustw komputerowych w szachach. Opinia jest jednoznaczna - należy to zjawisko wytępić do samych korzeni. Jednak logicznie rozumując, elektroniczne podpowiadanie musi kwitnąć, skoro takie autorytety szachowe tak gremialnie zabierają głos.
Rozwiązania proponowane przez arcymistrzów są bardzo proste, by nie rzec, naiwne. Postęp technik przekazywania informacji jest tak nieprawdopodobny, że nawet takim myślicielom nie mieści się w głowie. Może naczytałem się powieści sensacyjno - szpiegowskich, lecz wszyscy już wiedzą, że internet, telefony są pod pełną kontrolą służb specjalnych. Symptomatyczna kilka lat temu była scena filmowa, gdzie człowiek rozebrał się do spodenek, by zgubić swoich prześladowców.
Argument jakiego użył Paweł Elianow, że to drogie jest komletnie nietrafiony (w Nanjing pierwsza nagroda to 80.000 euro). Eliminowanie telefonów komórkowych w tej "grze" staje śmieszne. Sposób dotykowy czy na kontakt bezpośredni z "kibicem" też jest prosty do wykrycia. Jak byłem juniorem to przestrzegano, by zwracać uwagę na ręce opiekuna przeciwnika na którym palcu ma obrączkę. Kompletne odizolowanie graczy od widowni spowoduje upadek szachów. To dzięki idolom większość z nas pokochała tę grę. Po co podziwiać Fischera, Karpowa czy Ananda skoro mam "Rybkę". Liczenie na sumienie przeciwnika też wydaje się grubą naiwnościa.
Dzięki postępowi technologicznemu szachom grozi śmierć sportowa i tylko bardzo drastyczne rozwiązania mogą tu przynieść skutek. W "otwartym liście" proponowałem dożywotnią dyskwalifikację oszusta, ale teraz wydaje mi się to za mało. Za takie przestępstwo winno się iść do więzienia, bo to jest bezpardonowa kradzież pieniędzy. Po co napadać na bank, skoro w "glorii chwały" można "wygrać" turniej szachowy i zgarnąć podobną kasę.
Te dywagacje dotyczą elit szachowych a co powiedzieć o dzieciach. Po co je uczyć grać, mówić o walorach wychowawczych, uczyć zasad fair play skoro na turnieju napotkają zawodnika naszpikowanego elektroniką a na mistrzostwach Polski do lat 10 nie zamknie się zawodników w komorach zaporowych, nie będzie się ich rozbierać do naga itd. A szalonych instruktorów (opiekunów) nie brakuje, którzy za wszelką cenę chcą, by ich pupil wygrał.
Jak stwierdzili arcymistrzowie, problem jest poważny, ale sami też nie przynoszą chwały szachom. Remisy bez gry to też swoiste oszustwo a przykład idzie z góry. Już na turniejach juniorów ostatniej rundy prawie się nie gra. Ile razy widziałem łzy dzieci, bo ich konkurenci "się dogadali". W Polsce za ustawienie wyniku meczu w piłce nożnej już teraz idzie się do więzienia. A gdyby piłkarze zamiast grać, położyli się na trawie, to nikt by im nie zapłacił następnym razem ani grosza.
Ale najgorsze jest w tym, że ci, którzy są odpowiedzialni za "robienie" porządku (władze związków, federacji) niewiele, by nie powiedzieć nic, nie robią. Minęło półtora roku od ukazania się mojego "listu", zmienił się nawet prezes, a ja słyszę ciszę. Ostatnio nawet przeczytałem, że na kongresie FIDE zezwolono na przynoszenie "komórek" byle były wyłączone. O drastycznych karach nikt się nie zająknął. Zasada jest prosta, jeśli samo środowisko nie będzie walczyć z tymi patologiami, to szachy jako gra sportowa zniknią. Który ze sponsorów wyłoży pieniądze na "ustawiony" turniej?
Gorzkie to słowa, ale może ktoś je weźmie do serca i spróbuje coś zrobić.