Tego można było się spodziewać. Na stronie PZSzach po klęsce w Legnicy ukazał się zdawkowy tekst sygnowany przez Michała Bartela - specjalistę d/s organizacyjnych?! oceniający start reprezentantów Polski. Oto fragment:
Wśród
Polaków najwyższe miejsca zajęli Radosław Wojtaszek, Aleksander Miśta i
Kamil Mitoń, którzy z 7 punktami podzielili 27-51 miejsce. Większość
czołowych polskich zawodników zanotowała straty rankingowe i nie zaliczą
Mistrzostw Europy do udanego turnieju.
Tylko tyle i aż tyle!!
Z tych dwóch zdań można wiele wyczytać. Michał Bartel zastosował "stary numer" z podawaniem wyników w "szwajcarach". Jak się ma wysoką punktację pomocniczą, to podaje się miejsca. Jeśli jest słabiutka, to miejsca są dzielone. Nasi najlepsi arcymistrzowie uplasowali się w piątej dziesiątce (43. Wojtaszek, 45. Mitoń, 48. Miśta).
Tekst specjalisty d/s organizacyjnych dobitnie świadczy o strusiowym zachowaniu ludzi odpowiedzialnych za start Polaków w najważniejszym w tym roku turnieju. To nie jest głos trenera kadry, vice prezesa d/s sportowych czy samego prezesa. "Na odstrzał wystawiono" zwykłego urzędnika biura związku, który tak formalnie nie ma żadnych kompetencji do wyrażania swojej opinii na oficjalnej stronie związku. Panowie odpowiedzialni za wyniki milczą, jak zaklęci. Pewnie myślą, że sprawa pozamiata się pod dywan. Nic bardziej mylnego. Mam nadzieję, iż w zbliżającym się za miesiąc walnym zgromadzeniu sprawozdawczo - wyborczym związku start "elity" polskich szachistów będzie szeroko dyskutowany i zostaną wyciągnięte jednoznaczne wnioski - z dymisjami włącznie.
|
Zdaniem Michała Bartela, Kramnik i Aronian to nie jest ścisła, europejska czołówka. W legnickich mistrzostwach przecież nie grali. |
I jeszcze jedno. Bardzo mnie razi określenie, że w Legnicy startowała ścisła, europejska czołówka. Ścisła, europejska czołówka to właśnie kończy turniej w Norwegii (Carlsen, Karjakin, Svidler, Topałow, Radjabov). A czy do ścisłej, europejskiej czołówki nie należą Kramnik, Caruana, Grischuk, Morozevich, Gelfand, Iwanchuk, Ponomariov, Leko, Mamedyarov, Vitiugov, Adams, Giri czy Bacrot. Mający najwyższy ranking w Legnicy Dmitry Jakovenko jest aktualnie trzydziesty na świecie a większość zawodników, którzy go wyprzedzają to Europejczycy. Trzeba jednoznacznie stwierdzić, że w Legnicy grało ścisłe, ale zaplecze czołówki europejskiej. Propagandę sukcesu to już kiedyś przeżywaliśmy, ale Michał Bartel tego nie pamięta. Jakie były tego skutki, starsi je doskonale znają. Do oceny indywidualnych wyników reprezentantów Polski wrócę w kolejnym poście.