GM Mateusz Bartel |
Niestety, cudów w szachach nie ma. Piszę o tym "na Berdyczów", że polityka związku jest bez związku z logiką motywowania zawodnika do grania lepiej w szachy. Szczytem możliwości Polaka jest zostać arcymistrzem, zostać mistrzem kraju, ewentualnie wygrać jakiś medal na mistrzostwach juniorów. Później załapać się na jakąś fuchę w PZSzach i ... żyjemy. Parę euro w jakiejś lidze, parę w turnieju na greckiej plaży. To są realia polskich szachów i to od wielu lat..
Miałem nadzieję, że jak przyszedł na szefa PZSzach Tomasz Sielicki, coś się zmieni. Niestety, takie podejście trwa a nawet się utrwala. Darkowi Świerczowi "każą" grać na plaży. Radek Wojtaszek" robi swoje" sygnując przy okazji jakąś grupę, która wyróżnia się tylko tym, że ma napisy na koszulkach. Skądinąd ciekawe, co na to fundatorzy? Monika Soćko zagra w Grand Prix pań trochę przez przypadek losowy...
Zarząd Polskiego Związku Szachowego nie stworzył jakichkolwiek motywacji do grania na wygraną. Masz taki ranking - grasz w reprezentacji kraju (Bartłomiej Macieja). Przecież nawet koza wie, że jak zaryzykuje, to trafi się jakaś kapusta. Może się trafić głąb, ale kto nie walczy, tego nie spróbuje. Po co grać w silnych turniejach i się uczyć, jak można ograć paru Indian i zarobić trzy punkty rankingowe. Przecież Michał Krasenkow (rosyjska szkoła) woli nie grać w reprezentacji Polski, tylko "trenować". To nie ma nic wspólnego z dążeniem do tego, by grać lepiej. To jest odcinanie kuponów. Jestem najlepszy w Chechle II i to mi staczy. Przepraszam mieszkańców Chechła II.
Mateusz Bartel dobitnie udowodnił, że w polskich szachach jest tak, jak jest.. Nie mamy żadnych szans w konfrontacji z innymi. Przepisy związkowe hamują dążenie do lepszej gry. Dwudzieste miejsce na świecie (oby) są szczytem naszych możliwości!?
A może by tak walczyć o lepiej!? Przecież to są szachy!!