niedziela, 22 lipca 2012

To jest ważne!! Szachiści w Polsce przypominają mi niekiedy rekonwalescentów ...



Blogger Krzysztof Jopek pisze...




Warunki do spełnienia się w szachach są takie mniej więcej i składają się na tzw. korzystny układ planet: rodzice mają mieć dużo pieniędzy (by mogli opłacić trenerów) trzeba trafić na dobrych wykładowców i... samemu baardzo chcieć! Z tym "samemu bardzo chcieć" to wygląda tak, że chodzi się wiecznie głodnym gry i wiedzy, z przemożnym pragnieniem zwyciężania, które się nigdy nie nudzi. To ciągłe bycie niezadowolonym z miejsc, które się zajmuje, z turniejów w których się grywa (bo chce się grać w coraz to silniejszych) z poziomu swojej gry, gdyż się uważa, że ciagle to nie jest to i czuje się, że stać nas na więcej.
Co do głodu gry i zwyciężania, to młody arcymistrz powinien przypominać wilka zimą, gdzie po dopadnięciu łosia już rozgląda się za nową ofiarą i traktuje to nie jak odpoczynek, a ... walkę o przetrwanie. Tylko tak można w szachach zdziałać wiele.
Szachiści w Polsce przypominają mi niekiedy rekonwalescentów po częściowej resekcji żołądka - w odniesieniu do ich głodu nowej wiedzy, wyzwań i samej gry - da się ich nakarmić kilkoma łyżkami lekkiej strawy i już się czują najedzeni. Owi rekonwalescenci symbolizują kondycję naszej czołówki szachowej, która smaków na wielkie szachy nie ma i wystarcza im garnuszek płatków owsianych na mleku, bo skurczony żołądek nie potrafi przyjąć więcej. Smutne też jest, że juniorstwo marzy o dojściu do 2500 elo i wtedy jeżdżą po "Rapidach" za 300 zł z I miejsce i każą na siebie spoglądać jak na przyszłych Karpowów, ogrywając w między czasie na tych turniejach w niedoczasach zawodników z 2150 elo w całkowicie równych końcówkach, na czas. Taka jest rzeczywistość szachów w Polsce jak na razie, a perspektywy na zmianę tej sytuacji nie widzę zbyt wielkich. Rzeczywistość dookolna szybko sprowadza do przeciętnego poziomu i wychylać się nie pozwala. Wychylają się tylko prawdziwe osobowości, ale tych w Polsce... jak na lekarstwo.
Komentarz Szacharni:
Krzysztof Jopek zarysował paskudne podejście do szachów w Polsce. Skomentuję to po turnieju w Dortmundzie. Jedno jest pewne - gdy stwierdzimy, że jesteśmy baranami, to inni to bez mrugnięcia oka to potwierdzą. Związek szachowy w Polsce nie daje żadnej motywacji do grania na wygraną. Trzeba przeżyć i jak najwięcej wyciągnąć - w związku - nie w szachach. Przypomnę tylko, że celem gry w szachy jest grać lepiej a nie zarabiać parę euro, czy parę ELO...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz