poniedziałek, 14 marca 2011

W odpowiedzi na słowa GM Mateusza Bartela

W przerwach w pisaniu, organizuję turnieje dla dzieci
Dziękuję za wnikliwe przeanalizowanie zawartości Szacharni a pewnie nie jest to proste, bo tematyka nie jest ściśle określona i pojawiają się rzeczy, które zainteresowały mnie w danym momencie, niekoniecznie super-fachowe, by nie powiedzieć „lekko-pół-śmieszne”.
Ale taka jest „uroda” bloga. Gdyby mi ktoś powiedział trzy lata temu, że moją „twórczość” będzie oceniał aktualny i trzykrotny mistrz Polski, to oczywiście bym stwierdził, by „więcej nie pił”.

Cieszę się, że zainteresowanie wzbudzają „Triki taktyki” zwłaszcza, że na tym polu możemy się pochwalić światowymi osiągnięciami, co w naszych szachach nie jest rzeczą powszechną. W pamięci Czytelników Szacharni utrwalają się (mam nadzieję) takie polskie nazwiska kompozytorów, jak Grzegorz Grzeban, Dawid Przepiórka czy Jan Rusinek.
Muszę się nawet przyznać, że próbowałem „Triki taktyki” rozbudować. Poprosiłem Piotra Murdzię (co by nie było – mistrz świata) o objęcie patronatu. Niestety, odesłał mnie do zarządu PZSzach, bym poprosił o ich zgodę. Wysłałem maila, który chyba nie wzbudził w tym gronie entuzjazmu, gdyż nawet mi nie odpisano.

Bo w moim pisaniu chodzi o to, by było lepiej...
Przejdę jednak do określeń dla mnie mniej korzystnych – z którymi, pozwolisz, że się nie zgodzę. Mówisz, że „...Nie podoba mi się za to całkiem spora liczba mniej lub bardziej zawoalowanych ataków, podejrzeń czy insynuacji...”.
Chcę zauważyć, że na Szacharni z mojej strony nie padło od samego początku żadne niesłuszne oskarżenie kogokolwiek o cokolwiek. Jako były dziennikarz "papierowy" wiem doskonale o konsekwencjach prawnych i moralnych wynikających z podobnych zachowań, choć formuła bloga trochę rozluźnia ramy. Starałem się tylko zadawać pytania – zdaję sobie sprawę, że nie zawsze łatwe dla pytanych. Czytelnicy to komentują i tam mogły padać jakieś niesłuszne zarzuty. Przykro mi, że się nie podpisują pod tym, co piszą, ale to już jest ich wola (traktuję to jako ujadanie kundelka, który jak się tupnie nogą, to ucieka pod stół ze spuszczonym ogonem). Zresztą w jednym z postów napisałem, że Szacharnia to nie ściek, do którego wylewa się pomyje.
Muszę stwierdzić, że nigdy nie „odrzuciłem” komentarza do moich słów, nawet jak był dla mnie bardzo niekorzystny.
Przykro mi jest, że adresaci moich komentarzy nie próbują ze mną polemizować. Wytłumaczenia są dwa, albo jest coś na rzeczy, albo wychodzą z założenia, że psy szczekają (co ja dzisiaj z tymi psiakami) a karawana idzie dalej. Co tam jakiś Długosz „buczy” na blogu – my jesteśmy najmądrzejsi i mamy zawsze rację. Te słowa kieruję szczególnie do kierownictw (obecnych i przyszłych) polskich szachów. Uczono mnie, że to zarządy organizacji funkcjonują dzięki członkom a nie odwrotnie. Wszystko powinno się odbywać „w światłach rampy” - nie pod stołem. Każdy członek związku powinien być traktowany z należnym mu szacunkiem a nie jak zło konieczne.
Niestety, w polskich szachach konflikt jest aż nadto widoczny. Nie będę się na ten temat rozpisywał, by nie dolewać oliwy do ognia. Obie strony z pełną premedytacją go pogłębiają. Piękna łacińska maksyma Gens una sumus jest nieprzetłumaczalna na język polski. Nie jest to moja wina, lecz naszej mentalności.

Co do łamania prawa przez niepodpisywanie zdjęć, to Panie Redaktorze Naczelny, gdybyś Ty tak zrobił, to oczywiście prawo zostałoby złamane, bo Ty czerpiesz z rozpowszechniania zdjęć zyski finansowe (lub straty). Ja prowadzę bloga niekomercyjnego (w prawie prasowym o blogach nic nie ma). Jeszcze „złamanego” grosza z tego nie otrzymałem. Pewnie, że byłoby dobrze, by wszystkie zdjęcia były podpisane, ale to wymaga czasu a czas to pieniądz. Z pisania Szacharni żyć niestety się nie da. Wywiadu z Tobą też nigdzie nie sprzedałem. Nikt, poza Tobą – nawet autorzy zdjęć – nie czynili mi z tego powodu dotychczas wymówek. Nieskromnie muszę się przyznać, że niektórzy nawet proszą, by je publikować. Czynię to z największą chęcią. Jest to swoista darmowa reklama ich działalności. Tyczy to również zamieszczania komunikatów o turniejach. Po części czuję się więc jak sponsor.

Twój pomysł, by Szacharnię (nazwa już jest rozpoznawalna w środowisku szachowym) przekształcić w profesjonalny serwis szachowy bardzo mi się podoba, ale doskonale wiesz, że jedna osoba, nawet najgenialniejsza, temu nie podoła.

Trofea za mistrzostwo Polski (2010) od ŁZSzach.
A'propos analizy partii, to pewnie się zorientowałeś, że duża ich część ukazuje się tuż po zakończeniu. Z analizami – oczywiście Fritza. Zawodowcom to zapewne nie wystarcza, ale mniej zaawansowanym powinno trochę pomagać w zrozumieniu i zachęceniu do własnej analizy. W przeglądaniu gry staram się wyłapywać decydujące momenty partii. Od dogłębnych przemyśleń jesteście Wy – arcymistrzowie, choć aż takim ułomkiem nie jestem. W ubiegłym roku dziewczynka, którą nauczyłem grać w szachy, zdobyła mistrzostwo Polski. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, by na Szacharni ukazywały się arcymistrzowskie analizy. Wręcz, byłoby mi bardzo miło.
Jeszcze raz dziękuję za słowa o wyższym standardzie Szacharni. Wszystko postaram się wziąć pod uwagę i przyrzekam zawsze szukać rzeczy, które będą szkodzić naszej pięknej grze. Bo o to chodzi w moim „pisaniu”, by było lepiej. Nie, jak zwykle.

2 komentarze:

  1. trochę zabrzmiało to jak hajterstwo
    ps. czekam na porcje epitetów przeznaczonych dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Kogoś, kto nie jest w stanie podpisać się pod swoimi opiniami, traktuję jak w tekście posta. Nie zasługuje na jakikolwiek epitet.

    OdpowiedzUsuń