Jasiek Duda w Brazylii do końca grał o medal. Nie zawsze musi się udać. |
| Autor: Piotr Murdzia |
Szanowni Zawodnicy, Rodzice, Trenerzy i Działacze,
Wszyscy zapewne zastanawiamy się nad przyczynami ostatniego niepowodzenia w Mistrzostwach Świata Juniorów. Brak medali, do których zdołaliśmy w ostatnim dziesięcioleciu przywyknąć, nie pozwala robić dobrej miny do złej gry. Trzeba uderzyć się w pierś. I tu nasuwa się automatycznie pytanie, kto ma to uczynić. Znajdą się tacy, którzy całą winą chcieliby obarczyć Polski Związek Szachowy i pewnie będzie ich najwięcej. Czyżby jednak mieli w tym wypadku rację? Odpowiedź ich usatysfakcjonuje (przynajmniej na początku) bo brzmi: tak, w jakimś stopniu PZSzach ponosi za to winę. Ocenę stopnia tej winy pozostawiam Państwu prosząc jednakże do zapoznania się z dalszą częścią mojego tekstu…..
Jestem głęboko przekonany, że na dobru naszej młodzieży zależy każdemu i wszyscy chcielibyśmy móc witać naszych powracających reprezentantów obwieszonymi medalami. Jednak czas spojrzeć prawdzie w oczy i odpowiedzieć sobie na pytanie czemu służy wyjazd na mistrzostwa świata lub Europy juniorów.
Odkąd pracuję w biurze PZSzachu na stanowisku szefa wyszkolenia odnoszę nieodparte wrażenie, że podstawowym celem sporej części zawodników udających się na zawody najwyższej rangi nie jest bynajmniej walka o podium. Nie dotyczy to wszystkich rzecz jasna.
Wielu jakoby zapominało, że każdorazowy wyjazd zawodnika na MEJ i MŚJ związany jest z niebagatelnymi pieniędzmi, które pochodzą z Departamentu Sportu Wyczynowego Ministerstwa Sportu i Turystyki. Samo przez się rozumie, że w przypadku sportu wyczynowego chodzi o jeden cel, jakim jest realna walka o medal.
Ilu naszych zawodników przed zawodami jest przekonana, że taką realną szansę posiada? Przypadków znam tyle, że mogę je zliczyć na palcach jednej ręki! Najczęściej słyszę o chęci potwierdzenia swojego rankingu, zdobyciu doświadczenia, ewentualnie o uplasowaniu się w pierwszej dziesiątce.
A cóż ja mam czynić, kiedy przychodzi mi przygotowywać założenia do startu w MEJ lub MŚJ i widzę, że uprawniony zawodnik ze swoim rankingiem ledwo mieści się w pierwszej 30? Które miejsce dla niego założyć? Szóste, a może ósme (te jeszcze byłoby w porządku, bo klasyfikujące się do punktacji olimpijskiej). Zakładam, że zdają sobie wszyscy sprawę, że prognozowanie wyniku w okolicach dalszych od 10 w przypadku sportu wyczynowego jest niepoważne?
Dlatego nie akceptuję krytyki Rodziców, którzy są niepocieszeni faktem, że ich pociecha nie została „pogłaskana” pomimo nieudanego występu. A niestety doświadczam tego zbyt często. To jest rola Rodziców i Trenerów. Najbardziej zdumiewający jest widok Rodzica, który często już po roku czasu uprawiania przez jego dziecko królewskiej dyscypliny jest przekonany o jego wyjątkowym talencie, z czego wynika, że należy mu się niemal wszystko.
Musimy sobie zdać sprawę, że nie wszyscy są predestynowani do osiągnięć medalowych, a tylko takich powinniśmy wysyłać na koszt Związku na najważniejsze zawody, jakimi są ME czy MŚ. I chyba to jest największa wina Związku, że dopuścił do poluzowania standardów w tej mierze.
Proszę tylko porównać rankingi zawodników w poszczególnej grupie wiekowej na świecie do naszych. Czy to upoważnia nas do wysyłania tak licznej grupy zawodników na niemal pewne pożarcie konkurentów? Na to retoryczne pytanie już nie będę odpowiadał pozostawiając Państwu czas na refleksję.
Wnioski:
1. PZSzach zaostrzy kryteria dla zawodników nominowanych na ME i MŚ juniorów.
2. Przed każdym wyjazdem reprezentacji na ME i MŚ juniorów PZSzach zorganizuje spotkanie, na którym każdy z reprezentantów publicznie określi swój cel sportowy.
3. Każdy Zawodnik, Rodzic i Trener, niezależnie od tego, czy będzie w grupie dofinansowanej przez PZSzach, czy nie, podpisze przed wyjazdem na ME i MŚ juniorów zobowiązanie do podporządkowania się wytycznym Kierownika Reprezentacji.
4. Terminy zgrupowań Młodzieżowej Akademii Szachowej zostaną dopasowane pod kątem najważniejszych imprez. Dla nominowanych przez PZSzach Zawodników i Trenerów planuje się zorganizowanie zgrupowań tuż przed ME i MŚ juniorów.
Piotr Murdzia
szef wyszkolenia PZSzach
A co o tym tekście sądzą zawodnicy, ich rodzice i trenerzy domowi, najbardziej winni - zdaniem Piotra Murdzi - braku medali w Brazylii?
Związek jest tylko winien tego, że ma "dobre serce" i łaskawie pozwala dzieciom grać na mistrzostwach. Akademia szachowa to już w ogóle za nic nie odpowiada. Ciekawe ...
Witam, mnie powalił na łopatki punkt 2 wniosków: "2. Przed każdym wyjazdem reprezentacji na ME i MŚ juniorów PZSzach zorganizuje spotkanie, na którym każdy z reprezentantów publicznie określi swój cel sportowy." Wyobrażacie sobie 10-cio latka (jak każdy to każdy) jak publicznie deklaruje, że w turnieju zajmie np. 10 miejsce? Nie chce używać mocnych słów ale to są chyba jakieś jaja ;-) Szkoda, że nie napisali co będzie jak nie zrealizuje swojego planu ... I co jak jednak nie zorganizuje konferencji przed turniejem ... Dostanie bana od związku? Chyba ktoś tu trochę przesadził. Takie rzeczy można wprowadzać (można, choć to idiotyzm) dla seniorów a nie dla juniorów! Czemu to ma służyć? Może przez Euro2012 powinni tak przepytać naszych grajków ... Widzę, że powoli PZPN w kontekście "autorskich, genialnych pomysłów" zaczyna mieć mocną konkurencję ... Kompromitacja !
OdpowiedzUsuńMarcin
W zawodniku trzeba wykształcić chęć do walki do bycia najlepszym, kto ma to zrobić jak nie Rodzić i najbliższy Trener. PZSzach powinien wspierać właśnie rodziców i tzw. domowych trenerów by w tym co robią byli jak najlepsi.
OdpowiedzUsuńA tu w PZSzach'u będzie ostrzejsze sitko, publiczne deklaracje zawodników (jak powie że złoto przywiezie a nie przywiezie to więcej nie pojedzie a w ogóle niech zapomni o szachach niech gra teraz w bierki) no i lojalki dla rodziców i trenerów domowych by cicho siedzieli kiedy ich podopiecznym krzywda się dzieje.
Tchnie tutaj jakimś PRL'em.
Towarzyszu Murdzia niech towarzysz sobie to wszystko jeszcze raz przemyśli.
Panie Marcinie świetnie Pan to określił. Brawo!
OdpowiedzUsuńPunkt 2 wniosków rozszerzyłbym o znaną z dawnych lat "samokrytykę". Oczywiście publiczną. Te całe przemyślenia Piotra Murdzi są takie trochę, tego... Nie chcę używać mocnych słów, więc powiem tylko że są conajmniej nietrafione.
OdpowiedzUsuńOczywiście ze jest kompletnym absurdem organizowanie przed jakimś wydarzeniem zebrań w celu określenia celu jaki sobie przed sobą stawia junior. Ale jest i druga strona medalu. Przysłuchałem się niedawno relacji pewnego ojca, który opowiadał jak to było fajnie w tej Brazylii. A że pięknie, że klimat, jakie ceny itd. miałem wrażenie jakby ktoś opowiadał o udanym urlopie a nie Mistrzostwach Świata Juniorów w których występuje jego dziecko.Ów pan nie zająknął sie nawet o samym turnieju, występie swojego podopiecznego, sali gry itd. Nic! Tak też większośc traktuje tego typu wyjazdy - jako fajną przygodę w której szachy są tylko pretekstem do zobaczenia kawałka świata. Inna sprawa, że PZSZACH nie ma jasnej kalrownej koncepcji szkolenia dzieci i młodzieży i reszta świata juz dawno zostawiła nas w tyle. Wyprzedziły nas już Peru, Chiny, Turcja, nie mówiąc o Armenii i Azerbejdżanie...
OdpowiedzUsuńKrzysztof Jopek
Panowie, wszędzie są cięcia - coraz ciężej uzyskać fundusze z ministerstwa. A nie kto inny, a Piotr świeci oczami potem. Tekst jest bardzo ciekawy - na fb dość pozytywnie ocenia go np. mistrz Polski Mateusz Bartel. Czy to nie daje do myślenia?
OdpowiedzUsuńA teksty typu "tow. Murdzia" to zagranie wysoce nie fair.
To, że am Bartel popiera stanowisko Piotra Murdzi to nic dziwnego. Wszak obaj działają w ramach związku.
OdpowiedzUsuńDziś 13 grudnia nie zapominajcie Panie i Panowie jak łatwo utracić wolność.
OdpowiedzUsuńTo właśnie takie absurdy jakie tworzy PZSzach są zaporą w normalnym rozwoju szachistów.
A mówienie o kimś towarzysz w kontekście PRL'owskim jest nie fair wolne żarty Tazo.
Nie fair jest to że niektórzy nie potrafią wyciągnąć właściwych wniosków i za klęskę winią innych.
To że jakiś ojciec opowiada o tym jak tam było fajnie wcale mu się nie dziwię. Szkoda że Pan Krzysztof Jopek nie spytał się ile ten ojczulek wyłożył już kasy na to by jego dzieciak zaszedł tam gdzie teraz jest. A poza tym to dzieciak gra a nie jego ojciec. A jestem przekonany że ten ojciec to ma już nie jeden siwy włos na głowie.
Wydaje mi się, że dołączanie zdjęcia zawodnika, którego akurat ten temat nie dotyczy jest co najmniej niesmaczne.
OdpowiedzUsuńTazo nie Fair to jest oskarżać innych o katastrofę a samemu udawać że zrobiło się wszystko jak należy by do tej katastrofy nie doszło. A w sprawie wyjazdu jeżeli jakiemuś opiekunowi spodobał się ten wyjazd to chyba ok! Szkoda że ten Pan Krzysztof Jopek nie spytał się ile kasy i nerwów wyłożył do tej pory ten opiekun na to by jego dziecko doszło tam gdzie obecnie jest.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze temat dotyczy wszystkich juniorów a po drugie, to najbardziej niesmaczne jest pisanie komentarzy przez tchórzy-Anonimów wstydzących się swego nazwiska
OdpowiedzUsuńCóż, takie są realia, że wykłada się dziesiątki tysiecy złotych na treningi i można nie wygrywać, gdyż konkurenci okazują się jeszcze lepsi. Każdy rodzic powinien mieć to wkalkulowane zaczynając swoją przygodę pod tytułem " z dzieciakiem w drodze na szczyt". Przepraszam, ale jeśli rodzic 25 minut( całą rozmowę) opowiada o wszystkim tylko nie o tym czego ten wyjazd dotyczył, to jaka była jego rola podczas tej wycieczki? Mniejsza jednak z tym. W szachach profesjonalnych selekcja jest straszna i na szczycie miejsce jest, niestety, tylko dla nielicznych...
OdpowiedzUsuńJeżeli rodzic wyłożył swoje pieniądze na swój wyjazd, to jego prawo robić tam to, co mu się podoba, aby tylko nie przeszkadzać zawodnikom w grze. Chce opowiadać o tym co widział - proszę bardzo. To na prawdę zupełnie osobna historia. Sedno sprawy to fakt, że pomysły typu "publiczne okre3ślenie swojego celu sportowego" to idea dobra dla dojrzałych emocjonalnie dorosłych, a nie dla dzieci.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w pełni z stanowiskiem p. Krzysztofa Jopka.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńW kwestii spotkań, na których zawodnicy mieliby określać swoje cele sportowe, zgadzam się, że jest to pomysł dość kontrowersyjny. Ciężko wymagać od juniorów, szczególnie tych najmłodszych, tak bardzo profesjonalnego podejścia. Nie mówiąc o presji, z którą zawodnicy jechaliby na takie zawody. Sam pomysł może nie jest najlepszy, ale temat poruszony przez Piotra jest moim zdaniem jak najbardziej na miejscu. Oczywiście są to bardzo trudne rozmowy - bo kto miałby decydować który junior profesjonalnie podchodzi do zawodów, a który jedzie na wycieczkę? W każdym razie popieram Piotra - być może są to zbyt daleko idące wnioski (w końcu jest to pierwszy tak nieudany występ od wielu lat), jednak sprawa jest jak najbardziej do przemyślenia. A komentarze w stylu "Towarzyszu Murdzia"..., cóż, świadczą tylko o autorze.
Sprawa prosta - PZSzach chce medali, niech daje kasę. A tymczasem kasa idzie na Świercza i Lach, a ci na MŚ nie pojechali. Mniej na Darka, więcej na młodszych, to i medale będą..
OdpowiedzUsuńZdecydujcie się Państwo wreszcie! " Mniej na Darka, więcej na młodszych, to i medale będą"- czy wcześniej nie było narzekań na to, że juniorzy graja do 18, a potem nie mamy dobry seniorów? Darek jest nadzieja Polski na wybitnego seniora, bo wybitnym juniorem już jest.
OdpowiedzUsuńSzacharnia chciała wytłumaczenia słabego występu Polski. PZSZach stara się by nigdy więcej nie trzeba było się z takiego startu tłumaczyć. Łatwo jest krytykować gdy nie ma się lepszego pomysłu. Zmiany proponowane przez Związek są kontrowersyjne i nie wiem czy dobre. Ale wiem jedno, nie można pozostać biernym i PZSzach stara się podjąć jakieś działanie.
I ostatnie, porównując Polskę do np. Armenii, bardzo proszę o zapoznanie się z taką osobą jak Serzh Sargsyan- Prezydent Armenii i Armeńskiego Związku Szachowego. Wierzę, że komentarz jest zbędny.
Do wszystkich Anonimowych - możecie śmiało się ujawnić szczególnie że nie tworzycie żadnej konkretnej opozycji wobec jakichkolwiek władz. Mamy Wolny Kraj. Możecie się ujawnić. No śmiało!
OdpowiedzUsuńA powiem wam jeszcze jedno trzeba przeżyć czas w którym krajem rządzą towarzysze i to co powiedzą jest najważniejsze chociaż zdrowy rozsądek podpowiada zupełnie coś innego - trzeba to po prostu przeżyć.
Do planu PZSZach
Pkt.1 Zgadzam się że kryteria doboru zawodników powinny być ostre. Ale dziwi mnie że nie było tak do tej pory. Czyżby zawodników dobierano inaczej?
Pkt.2 Śmieszy mnie konferencja prasowa młodego zawodnika. Bo co wtedy kiedy nie wypełni swoich deklaracji. Pewnie będą jego rodzice zwracać wszystkie koszty.
Pkt3. Tutaj to już jest kompletna porażka bo jeżeli opiekunowie podpiszą tzw. lojalkę to z jednej strony mają związane ręce bo jak uprze się kierownik ekipy na coś to tak musi być a z drugiej strony kierownik ekipy bierze za to wszystko odpowiedzialność to rodzice i trenerzy nie muszą się zbytnio angażować. Moim zdaniem zarówno porażkę jaki sukces powinno się dzielić wspólnie.
Pkt 4. Jednym słowem do tej pory był bałagan z planowaniem kalendarza imprez. Dobrze że w PZSzach to dostrzegli.
Wygląda mi na to że ten wyjazd dał co poniektórym do pieca.
Witam!
OdpowiedzUsuńArgument typu 'trzeba to przeżyć' jest potwornie zabawny - na ej podstawie żaden młody historyk nie mógłby się wypowiadać o stanie wojennym a już o wojnie nie wspomnę ;)
Tak, wypowiedź Piotra jest ostra, kontrowersyjna, ale właśnie chyba po to została napisana, żeby naprawdę mocno się zastanowić nad tym kogo należy powołać na MŚ czy ME. Chodzi o to, że nawet jak zawodnik wygra MP do lat 18 ale ma ranking ok. 2200 to na 90% jego wyjazd nie przyniesie medalu (i żeby nie było to nie jest jakaś wycieczka osobista do kogokolwiek - ja grałem w MP 5 lat temu ostatnio i nie znam dokładnie obecnych realiów).
Jeśli chodzi o deklarację zawodnika przez startem, które miejsce ma zamiar zająć to jest to ciężka sprawa - z jednej strony wymagać od dzieciaka, żeby mówił ktre miejsce zajmie to rzucanie na barki sporego brzemienia, ale z drugiej strony - i myślę że po to właśnie padł taki pomysł - jest to motywacja, która ma pomóc zawodnikowi.
Do Marcina
OdpowiedzUsuńMyślę, że w tej dyskusji powinno chodzić o całoroczne szkolenie juniorów a nie - kto pojedzie. Jestem zdania, że powinien jechać ten, kogo na to stać (później wyjaśnię dokładniej).
Podstawowy problem tkwi w braku konkretnej odpowiedzialności za szkolenie młodzieży (pojedynczego zawodnika) . Trener domowy nie ma pieniędzy, Akademia trochę ma, ale wydaje je mało efektywnie, Pion młodzieżowy twierdzi, że nie oni odpowiadają, szef wyszkolenia, że to rodzice itd. itd.
Gdy są medale to wszyscy są najbardziej zasłużeni, gdy ich nie ma - to spychotechnika. Niebawem przedstawię swoją bardziej rozbudowaną ocenę.
Skądinąd ciekawe, że Piotr Murdzia w swoim podsumowaniu ani słowem się nie zająknął na powyższy temat - moim zdaniem - kluczowy.
Witam. Przepraszam ale się nie przedstawię z pewnych względów. Mam swoje przemyślenie odnośnie tego co napisał Pan Murdzia i oczywiście się z nimi nie zgadzam. Młodzi szachiści są w naszym kraju zostawieni samemu sobie, gdyby nie ciężka praca rodziców i oczywiście pieniądze nie byłoby wyników. Nikt z związkowiczów nie intersuje się na przykład tym jak idą przygotowania do mistrzostw. Wychodzą również braki związane z tym , że w szkołach "nia ma szachów" , a ci co grają są traktowani jak odludki. Tutaj należałoby zacząć oraz oczywiście aby związki wojewódzkie interesowały się najbardziej rokującymi juniorami. Jeśli plan opubkiowany na stronie pzszach wejdzie w życie to w przyszłym roku na mistrzostwa pojedzie może z dzięsięciu wybrańców, jak znam życie niekoniecznie najbardziej słusznych. oczywiście poza wyjątkami :)
OdpowiedzUsuńJeśli już rozbierany jest ten temat na czynniki pierwsze, to pozwolę sobie spojrzeć na całą sprawę z punktu widzenia psychologii relacji: trener - rodzice - dziecko. Pierwszy problem, bardzo częsty, jaki zauważam jako pedagog, to fałszywe wyobrażenie rodziców na temat swoich dzieci - " Djabli nadali z tym Einsteinem, gdyby mój dzieciak urodził się wcześniej, to on by odkrył teorię względności, a tak to musi kombinowac przy czym innym ale i tak coś wymyśli - mój maluch jest wielki!". Przyczyna tego stosunku samouwielbienia do swoich dzieci jest wypadkową niespełnionych ambicji rodziców, za czym idzie ich reakcja roszczniowa do świata, gdy rzeczywistość weryfikuje brutalnie ich wizję. Trener jeśli chce utrzymać prowadzenie lekcji musi, grać melodię w takt, nadawany przez rodziców, gdyż psu na budę taki trener, który patrzy realnie na umiejętności dziecka. Przyłącza się on, świadomie czy tez nieświadomie, do churu pełnego pochwał i tak to z jednej strony mamy rodziców, którzy kochają swoje wyobrażenie o dziecku, a nie samo dziecko, trenera, który jak chce trenowac musi chwalić na potęgę i rzeczywistość, która weryfikuje całą tę fałszywą konstrukcję relacji.A rzeczywistość i fakty są jakie są, nic więcej. Pojawia się wtedy mechanizm "wyparcia" czyli jak to określa Autor "szacharni" spychologia - źli opiekunowie, zły trener, warunki nie takie - wszystko tylko żeby nie spojrzeć bez różowych okularów na dalekie miejsce swojego dzieciaka. Wybieranie się na tak kosztowne turnieje " na dwa autokary" musiało się skonczyć kiedyś niepowodzeniem i jestem zdania ze nawet jeden dwa medale by tego nie zmieniły.Rzecz tylko w tym, żeby widzieć swoje dzieci takimi jakie one są a nie roić sobie o nich fałszywych wyobrażeń. Trenerzy na pewnym etapie powinni mówić rodzicom prawdę o dziecku i jego realnych możliwościach. Tylko taka jest droga do zdrowej trójrelacji - dziecko - rodzic - trener.
OdpowiedzUsuńZaraz, czegoś tu nie rozumiem. Za co płaci i kogo wysyła PZSzach? O ile wiem za dzieci poniżej 14 roku życia płacą wyłącznie rodzice. Rola PZSzachu sprowadza się do tego, żeby stwierdził, czy dane dziecko może przystawić sobie tabliczkę z flagą do nazwiska. No i ta grupa w szczególności żadnej kompromitacji nie spowodowała. Nikt nie zamykał tabeli, a wręcz przeciwnie, wielu zagrało dużo ponad swoje teoretyczne (ELO) możliwości . Czy rodzic chciał podziwiać krajobraz, czy studiować partie przeciwników syna/córki to jego sprawa! Zapłacił za wyjazd. Ma swoim zachowaniem nie przeszkadzać organizatorom i zawodnikom. Czy w Brazylii mielibyśmy więcej medali, gdyby rodzice całkowicie przestali finansować szachy swoich dzieci? Ilu reprezentantów by pojechało - dwóch czy trzech? Jak zrozumiałem z wypowiedzi P. Murdzi, PZSzach żąda od rodziców postawy typu „płać i nie zadawaj pytań”. IMO rodzic na turnieju to wręcz zbawienie dla UCZCIWEGO trenera. Zdejmuje z niego wszelkie obowiązki wychowawcze. Oczywiście marnym trenerom obecność kogokolwiek, kto patrzy na ręce jest irytująca. Nie zawsze otoczenie kupi argument typu „Pan się na tym nie zna”.
OdpowiedzUsuńA teraz ogólnie co zrobić, żeby było lepiej. (1) Wychować odpowiednika Adama Małysza – tylko szachistę. IMO póki co nierealne. (2) Podnieść rangę szachów poprzez media – obecny zarząd jest tu o niebo aktywniejszy niż poprzedni, ale to jeszcze mało. (3) Podnieść rangę szachów wśród młodzieży poprzez wpływ na szkoły. Ten ostatni temat uważam za całkowicie zaniedbany! Najgorsze, że sami szachiści często nie do końca są przekonani czy te szachy to sport, czy jakaś zabawa? Otóż nie rozpisując się nadto powiedzmy wszystkim SZACHY TO SPORT i SZACHIŚCI TO SPORTOWCY w niczym nie ustępujący innym. Zatem drogi Zarządzie PZSZACH podejmijcie działania w celu włączenia szachów do wszelkich punktacji szkolnych!! Wyłączenie szachów z Olimpiady Młodzieży to olbrzymi błąd. Nie podejrzewam, że za tym stoi ktokolwiek z PZSzachu. Wszystkie szkolne związki sportowe MUSZĄ uwzględniać osiągnięcia szkół i ich uczniów w szachach. Bez tego tysiące dzieci będzie zniechęcanych do szachów przez nauczycieli, dyrektorów szkół, wuefistów i ostatecznie przez rodziców. Tu przerywam, bo temat jest zbyt obszerny…
Na koniec o Akademii Szachowej. Opierając się głównie na opiniach zasłyszanych, ale powtarzających się wielokrotnie powiem, że w tym kształcie jest to instytucja chora. Korzyść z Akademii mają jedynie bezpośredni podopieczni trenerów zaangażowanych w prowadzenie zajęć. Wtedy ładnych parę godzin ktoś trenuje na koszt PZSzachu zamiast na koszt rodziców. Reszta uczestników Akademii stanowi właściwie tło dla wąskiej grupki wybrańców. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że Akademia jest miejscem zbierania informacji przez trenerów o słabościach potencjalnych przeciwników swoich podopiecznych. Jeśli to prawda, to pachnie tu korupcją na całego. IMO zamiast Akademii należy stworzyć jasny system stypendiów dla najlepszych juniorów, wszak jak stwierdzono wcześniej szachy w formie wyczynu są kosztowne. Oczywiście wszelkie przyznawanie funduszy musi być jawne i oparte na konkretnym systemie, a nie uznaniowości.
Oj rozpisałem się…;) I jeszcze jedno - pozostanę ANONIMEM. Nie chcę dyskusji na temat moich zalet i wad, a wolę dyskusję na temat treści mojej wypowiedzi.
Do treściwej wypowiedzi Anonima z 14 grudnia. Brawo. Świetnie to wszystko zostało ujęte.
OdpowiedzUsuń"Opierając się głównie na opiniach zasłyszanych, ale powtarzających się wielokrotnie powiem, że w tym kształcie jest to instytucja chora."
OdpowiedzUsuńI dalej
" Są nawet tacy, którzy twierdzą, że Akademia jest miejscem zbierania informacji przez trenerów o słabościach potencjalnych przeciwników swoich podopiecznych. Jeśli to prawda, to pachnie tu korupcją na całego. IMO zamiast Akademii należy stworzyć jasny system stypendiów dla najlepszych juniorów, wszak jak stwierdzono wcześniej szachy w formie wyczynu są kosztowne. Oczywiście wszelkie przyznawanie funduszy musi być jawne i oparte na konkretnym systemie, a nie uznaniowości."
Oto przemyślenia Anonima.
No cóż, ni jest to niestety jedyny przypadek, gdy wyciąga się wnioski z plotek i domniemywań.
Może na początek należałoby przeczytać coś na temat regulaminu powoływania juniorów do Akademii. I dalej ,gdy się nie wie jak funkcjonuje Akademia dać sobie na wstrzymanie i nie pisać takich tekstów. Tak jest zdrowiej a z pewnością uczciwiej.
Shrek1953
Jeszcze do poprzedniego wpisu Anonima
OdpowiedzUsuń"Oczywiście wszelkie przyznawanie funduszy musi być jawne i oparte na konkretnym systemie, a nie uznaniowości."
Jak Anonim może się domagać jawności od innych?
Shrek1953
Mam prośbę, na takie przekomarzanie się szkoda prądu. Głosów w dyskusji o stanie naszych szachów młodzieżowych padło już sporo. Koń, jaki jest - każdy widzi. Może ktoś się pokusi o propozycje na przyszłość, by do podobnych sytuacji nie dochodziło?
OdpowiedzUsuńMy możemy apelować, podsuwać pomysły, dyskutować... Ale czy PZSzach wogóle jest tym zainteresowany? To ze strony związku powinny paść konkretne deklaracje, a później respektowanie ich.
OdpowiedzUsuńJa odniosę się do innej kwestii. W wielu komentarzach powtarzane jest zdanie, że jeśli zawodnik ma za niski ranking, to nie powinien jechać. Skąd takie zdanie, skoro ŻYCIE POKAZUJE, że w zawodach jam mistrzostwa świata czy kontynenty ranking ma drugorzędne znaczenie. Nie wierzycie? Oto kilka przykładów z ostatnich lat.
OdpowiedzUsuńPrzykład 1
MŚJ 2006, grupa U14
PZSzach wysyła stuprocentowego kandydata do medalu, Zbigniewa Strzemieckiego. Zbigniew ma najwyższy ranking w grupie, czyli pierwszy numer startowy. Zawody kończy w drugiej dziesiątce, nie nawiązując wcale walki o podium i tracąc blisko 30 oczek rankingowych.
Przykład 2
MŚJ 2010, grupa U14
Tu kandydatem do medalu jest GM Richard Rapport. Rankingiem deklasuje pozostałych zawodników. W II rundzie przegrywa z naszym Grzegorzem Nasutą. Gra kiepsko i lokuje się w drugiej dziesiątce. W boju o medale w ogóle się nie liczy, traci ponad 20 oczek.
Przykład 3
MEJ 2011, grupa U16
Jakże podobna sytuacja. Po złoto przyjeżdza IM (już teraz GM) Ivan Bukavshin, rankingowo zostawia wszystkich daleko w tyle. W turnieju ląduje w drugiej dziesiątce, zaliczając m.in. przegraną z naszym Kacprem Drozdowskim. Traci ponad 20 oczek.
Wydaje mi się, że przywiązanie do cyferek jest zgubne. Powinno się patrzeć nie na aktualny ranking zawodnika i miejsce w MPJ, lecz również na rozwój zawodnika w powiedzmy trzech ostatnich latach, poprzednie występy w MEJ i MŚJ, aktualną dyspozycję, itp.
Nie rozumiem, dlaczego do Brazylii nie pojechał Mistrz Polski Paweł Weichhold. Mógł być czarnym koniem i przywieźć medal. Co z tego, że ma za niski ranking, skoro ostatnio mocno progresuje, co w połączeniu z tytułem mistrza kraju powinno pozwolić związkowi dać mu szansę.
Witam, Ja uważam że pomysł, aby zawodnicy przed turniejem określali swoje cele jest jak najbardziej dobry, ALE najpierw powinno się ich nauczyć Jak to robić. Tzn. nauczyć tych zawodników jak wyznaczać i realizować Swoje cele. Oczywiście w tym celu należało by na sesje akademii zaprosić kogoś kto się na tym zna (np. Brian Tracy), bo wątpię żeby obecnie w PZSzachu pracował ktoś, kto to potrafi. Niestety wątpię, aby PZSzach wydał pieniądze, na ten pomysł. Prawdopodobnie władze związku po prostu każą zawodnikom robić coś czego Ci nie umieją (chodzi o wyznaczanie/realizowanie celów) i nie dając żadnych środków na naukę.
OdpowiedzUsuńTylko przypuszczam że indywidualna sesja z Brianem Tracym kosztowała mniej więcej tyle co trening z Kasparovem:)
OdpowiedzUsuńCzytam i niedowierzam. W zarzadzie PZSzachu chyba trzeba wysłać kogoś do lekarza. Rodzice na starty swoich pociech wydaja grube tysiące złotych , finansują trenerów przy całkowitej bierności PZSzachu , który nie daje złamanego centa i jeszcze na domiar złego z wrodzoną bezczelnoęscią stawiają wymagania i bariery zawodnikom którzy chcą startować na własny kosztw MEJ czy MŚJ które w przeciwieństwie do Mistrzostw Polski są imprezami otwartymi bez kwalifikacji. Z takim podejsciem to działacze PZSzachu kopią bardzo głeboki grób wielka łopata dla szachów w Polsce. Gratuluję iżyczę sukcesów.
OdpowiedzUsuńJeszcze na koniec roku Anonimowy obudził się aby swoim zwyczajem komuś dołożyć. Zalecam uważne czytanie najlepiej ze zrozumieniem
OdpowiedzUsuń