Nawiążę współpracę jako szkoleniowiec z młodymi zawodnikami, zawodniczkami lub klubami. Posiadam duże doświadczenie i bogate materiały szoleniowe. Forma współpracy do uzgodnienia. Krzysztof Długosz
Darząc sympatią autora, zastanawiam się, co takiego zabawnego jest w tym, że szuka on kontaktów z zawodnikami i chce nawiązać szkoleniowe kontakty... Tylko jeden wniosek przychodzi mi na myśl, a dotyczy on mianowicie swoistego paradoksu polegającego na tym, że w tym samym czasie wielu młodych, często zdolnych, no i niewątpliwie dobrze wyszkolonych przez autora pabianickich szachistów potrzebuje (i szuka !) ... dobrego trenera !!! Takiego jak Pan Krzysztof. Rzeczywiście, zabawne.
Pewne rzeczy kiedyś się zaczynają i kiedyś się kończą. W tym wypadku tak właśnie jest. Tu kłania się stare "przekleństwo" - obyś cudze dzieci uczył. Sposobów edukacji jest tyle, ilu jest uczonych (nie mylić z naukowcami) i uczących. Pewnie miałem pecha i nie zastosowałem właściwych. Poza tym w cykl edukacji bardzo mocno winni się włączyć rodzice a w wielu przypadkach, gdy dziecko zaczyna robić postępy myślą oni, że złapali "Pana Boga za nogi" i stawiają coraz bardziej wygórowane wymagania. Ja nie muszę tego znosić. Rodzice, jeśli chcą by dziecko grało, muszą znaleźć trenera. Może to brzmi butnie, ale to sami rodzice mnie tego nauczyli.
a gdzie Pani Monika Rykała?
OdpowiedzUsuńDarząc sympatią autora, zastanawiam się, co takiego zabawnego jest w tym, że szuka on kontaktów z zawodnikami i chce nawiązać szkoleniowe kontakty...
OdpowiedzUsuńTylko jeden wniosek przychodzi mi na myśl, a dotyczy
on mianowicie swoistego paradoksu polegającego na tym, że w tym samym czasie wielu młodych, często zdolnych, no i niewątpliwie dobrze wyszkolonych przez autora pabianickich szachistów potrzebuje (i szuka !) ... dobrego trenera !!! Takiego jak Pan Krzysztof. Rzeczywiście, zabawne.
Pewne rzeczy kiedyś się zaczynają i kiedyś się kończą. W tym wypadku tak właśnie jest. Tu kłania się stare "przekleństwo" - obyś cudze dzieci uczył. Sposobów edukacji jest tyle, ilu jest uczonych (nie mylić z naukowcami) i uczących. Pewnie miałem pecha i nie zastosowałem właściwych. Poza tym w cykl edukacji bardzo mocno winni się włączyć rodzice a w wielu przypadkach, gdy dziecko zaczyna robić postępy myślą oni, że złapali "Pana Boga za nogi" i stawiają coraz bardziej wygórowane wymagania. Ja nie muszę tego znosić. Rodzice, jeśli chcą by dziecko grało, muszą znaleźć trenera. Może to brzmi butnie, ale to sami rodzice mnie tego nauczyli.
OdpowiedzUsuńMam ogromną prośbę, by autorzy komentarzy spróbowali się podpisywać. Ich teksty stają się bardziej wiarygodne.
OdpowiedzUsuń