Na blogu Jerzego Konikowskiego rozpoczęła się dyskusja o stanie przygotowań polskiej kadry do najważniejszej imprezy drużynowej odbywającej się raz na dwa lata Olimpiady Szachowej - tym razem w Istambule. Pozwólcie, że i ja zabiorę głos na ten temat w kontekście poszczególnych zawodników.
1. Radek Wojtaszek był praktycznie wyłączony z indywidualnych (swoich!!) przygotowań - mecz Vishy Ananda. Oczywiście ciężko pracował nad szachami, ale jego głównym motywem i celem było mistrzostwo świata Hindusa. W wywiadzie dla Szacharni powiedział, że do olimpiady zagra jeszcze mecz towarzyski. Dopiero po drużynowych mistrzostwach świata ma zagrać normalny (czytaj: silny turniej arcymistrzowski).
2. Mateusz Bartel - jego głównym celem nie jest olimpiada a turniej w Dortmundzie. Od dłuższego czasu znane są kojarzenia, więc musi "ustawić się" na konkretnych graczy w konkretnych partiach konkretnego dnia. Olimpiada ma jednak zupełnie inną specyfikę (nie wiadomo z kim i jakimi będzie się grać) i tok przygotowań do takich zawodów wymaga zupełnie innych aspektów treningu szachisty. Mistrz Polski również ciężko pracuje, ale nie wiadomo, czy wykorzysta tę pracę dla dobra drużyny.
3. Bartłomiej Macieja wyznaje ideę iście olimpijską - najważniejszy jest udział a nie wygranie w Istambule! Unika jakichkolwiek poważnych konfrontacji, bo straci ranking i wyleci z kadry. Drugie miejsce w mistrzostwach Polski zapewniło mu start i po co ryzykować? Czysto profesjonalne podejście do własnego interesu, ale to są rozgrywki reprezentacji Polski!
4. Kamil Mitoń ostatnio nie błyszczy sportowo (np. ostatni start w lidze francuskiej). Zajmuje się również wieloma sprawami około szachowymi, co pewnie koliduje z bezpośrednimi przygotowaniami olimpijskimi.
5. Bartosz Soćko to od dłuższego czasu szachista, który odcina tylko kupony od swojej dawnej dyspozycji. Kolejne katastrofy (to określenie z jego strony) to zapowiedź katastrofy w Turcji. Ostatnio tok przygotowań do startu na olimpiadzie w jego wypadku zakłóca praca trenera w Akademii Szachowej z juniorami. Wyczynowy gracz szkolący młodzież samoczynnie schodzi na ich poziom, bo inaczej nikt go nie zrozumie. Nie było jeszcze w sporcie przypadku, by czynny zawodnik ze sportowymi aspiracjami był jednocześnie znakomitym trenerem. Niestety, trzeba coś wybrać.
6. Dariusz Świercz - w ogóle nie wiadomo, czy pojedzie na olimpiadę. Niby gra w turniejach, ale nie w takich jak powinien. Start w Złotych Piaskach to zmarnowany czas. Większość partii grał z przeciwnikami z trzeciej ligi szachowej. Ważna jest umiejętność ogrywania amatorów, ale najważniejsze to regularna konfrontacja z lepszymi od siebie. Wytyczający tory kariery mistrza świata do lat 20. widocznie tego nie rozumieją. Start w towarzyskim meczu Polska - Ukraina potwierdza to, ale pięć partii to tylko malutka namiastka tego, z kim powinien na co dzień walczyć nasz junior - już osiemnastoletni - jak ten czas ucieka mu błyskawicznie. Niech przykładem będzie jego poprzednik z tronu dwudziestolatków - Dmitry Andrieikin. Jest obecnie w klubie +2700. Ostatnio wygrał Wyższą Ligę i awansował do super-finału mistrzostw Rosji. Od momentu wygrania w Chotowej (Darek wówczas był trzeci - blisko!) nie trafiły mu się starty w Złotych Piaskach czy jakichś tam ligach.
7. Grzegorz Gajewski ostatnio spuścił z tonu i jego dyspozycja sportowa jest nieodgadniona. Po starcie w Moskwie nie grał w znaczących turniejach.
8. Michał Krasenkow - został trenerem kadry i to jest jego wybór, choć ostatnio formę prezentuje znakomitą (9 z 10 w lidze francuskiej). W kadrze nie ma za wiele roboty, bo nie ma wielkiego wpływu na to, kto pojedzie do Turcji. Załatwia to za niego regulamin PZSzach. Jest to chyba światowe novum w podejściu do drużynowych rozrywek najwyższej rangi.
Tak oto wygląda aktualny obraz przygotowań polskich szachistów do najważniejszej drużynowej imprezy na świecie oczami kibica - czyli moimi. Mimo szczytnych haseł o olimpijskim starcie okazuje się, że Polacy pojadą tam, by "odfajkować" turniej. Olimpiada nie jest priorytetem dla Polskiego Związku Szachowego a być powinna!! Związek nawet nie opublikował jeszcze oficjalnego składu, choć uczyniło to już dawno większość krajów. Albo to wielka tajemnica by zaskoczyć przeciwników, albo nie wie jeszcze, kogo wysłać do Istambułu.
Jako niepoprawny kibic polskich szachistów oczywiście wierzę, że Polska wygra olimpiadę w Turcji wbrew faktom przedstawionym powyżej. A jakie jest zdanie Czytelników Szacharni?
1. Radek Wojtaszek był praktycznie wyłączony z indywidualnych (swoich!!) przygotowań - mecz Vishy Ananda. Oczywiście ciężko pracował nad szachami, ale jego głównym motywem i celem było mistrzostwo świata Hindusa. W wywiadzie dla Szacharni powiedział, że do olimpiady zagra jeszcze mecz towarzyski. Dopiero po drużynowych mistrzostwach świata ma zagrać normalny (czytaj: silny turniej arcymistrzowski).
2. Mateusz Bartel - jego głównym celem nie jest olimpiada a turniej w Dortmundzie. Od dłuższego czasu znane są kojarzenia, więc musi "ustawić się" na konkretnych graczy w konkretnych partiach konkretnego dnia. Olimpiada ma jednak zupełnie inną specyfikę (nie wiadomo z kim i jakimi będzie się grać) i tok przygotowań do takich zawodów wymaga zupełnie innych aspektów treningu szachisty. Mistrz Polski również ciężko pracuje, ale nie wiadomo, czy wykorzysta tę pracę dla dobra drużyny.
3. Bartłomiej Macieja wyznaje ideę iście olimpijską - najważniejszy jest udział a nie wygranie w Istambule! Unika jakichkolwiek poważnych konfrontacji, bo straci ranking i wyleci z kadry. Drugie miejsce w mistrzostwach Polski zapewniło mu start i po co ryzykować? Czysto profesjonalne podejście do własnego interesu, ale to są rozgrywki reprezentacji Polski!
4. Kamil Mitoń ostatnio nie błyszczy sportowo (np. ostatni start w lidze francuskiej). Zajmuje się również wieloma sprawami około szachowymi, co pewnie koliduje z bezpośrednimi przygotowaniami olimpijskimi.
5. Bartosz Soćko to od dłuższego czasu szachista, który odcina tylko kupony od swojej dawnej dyspozycji. Kolejne katastrofy (to określenie z jego strony) to zapowiedź katastrofy w Turcji. Ostatnio tok przygotowań do startu na olimpiadzie w jego wypadku zakłóca praca trenera w Akademii Szachowej z juniorami. Wyczynowy gracz szkolący młodzież samoczynnie schodzi na ich poziom, bo inaczej nikt go nie zrozumie. Nie było jeszcze w sporcie przypadku, by czynny zawodnik ze sportowymi aspiracjami był jednocześnie znakomitym trenerem. Niestety, trzeba coś wybrać.
6. Dariusz Świercz - w ogóle nie wiadomo, czy pojedzie na olimpiadę. Niby gra w turniejach, ale nie w takich jak powinien. Start w Złotych Piaskach to zmarnowany czas. Większość partii grał z przeciwnikami z trzeciej ligi szachowej. Ważna jest umiejętność ogrywania amatorów, ale najważniejsze to regularna konfrontacja z lepszymi od siebie. Wytyczający tory kariery mistrza świata do lat 20. widocznie tego nie rozumieją. Start w towarzyskim meczu Polska - Ukraina potwierdza to, ale pięć partii to tylko malutka namiastka tego, z kim powinien na co dzień walczyć nasz junior - już osiemnastoletni - jak ten czas ucieka mu błyskawicznie. Niech przykładem będzie jego poprzednik z tronu dwudziestolatków - Dmitry Andrieikin. Jest obecnie w klubie +2700. Ostatnio wygrał Wyższą Ligę i awansował do super-finału mistrzostw Rosji. Od momentu wygrania w Chotowej (Darek wówczas był trzeci - blisko!) nie trafiły mu się starty w Złotych Piaskach czy jakichś tam ligach.
7. Grzegorz Gajewski ostatnio spuścił z tonu i jego dyspozycja sportowa jest nieodgadniona. Po starcie w Moskwie nie grał w znaczących turniejach.
8. Michał Krasenkow - został trenerem kadry i to jest jego wybór, choć ostatnio formę prezentuje znakomitą (9 z 10 w lidze francuskiej). W kadrze nie ma za wiele roboty, bo nie ma wielkiego wpływu na to, kto pojedzie do Turcji. Załatwia to za niego regulamin PZSzach. Jest to chyba światowe novum w podejściu do drużynowych rozrywek najwyższej rangi.
Tak oto wygląda aktualny obraz przygotowań polskich szachistów do najważniejszej drużynowej imprezy na świecie oczami kibica - czyli moimi. Mimo szczytnych haseł o olimpijskim starcie okazuje się, że Polacy pojadą tam, by "odfajkować" turniej. Olimpiada nie jest priorytetem dla Polskiego Związku Szachowego a być powinna!! Związek nawet nie opublikował jeszcze oficjalnego składu, choć uczyniło to już dawno większość krajów. Albo to wielka tajemnica by zaskoczyć przeciwników, albo nie wie jeszcze, kogo wysłać do Istambułu.
Jako niepoprawny kibic polskich szachistów oczywiście wierzę, że Polska wygra olimpiadę w Turcji wbrew faktom przedstawionym powyżej. A jakie jest zdanie Czytelników Szacharni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz