Są juz szczegóły dramatu w Nalcziku. W decydyjącym o awansie blitzu, pomiędzy Moniką Soćko (białe - 6 minut) i Sabiną Foiros (czarne - 5 minut - remis for) powstała następująca sytuacja: Rumunce spadł czas a na szachownicy powstała końcówka K+S - K+S. Sędziowie pierw orzekli remis, co eliminiwało Monikę.
Nasza arcymistrzyni złożyła protest do jury de'appele. Po trzech godzinach obrad zmieniono wynik na korzyść Polki. O co w tym wszyskim chodzi? Koncówka Król i Skoczek na Króla i Skoczka w 99,9999999999 % jest remisowa. Teoretycznie jednak możliwe jest danie mata przy samobójczej grze jednej ze stron. Przepisy mówią, że gdy teoretycznie isnieje możliwość dania mata to wygrywa ta strona, która zachowała czas. Dodatkowy paradoks polega na tym, że gdyby Rumunka miała samego Króla - byłby remis. Przegrała przez własną figurę.
Moim zdaniem ten przepis "o teoretycznym daniu mata" jest kompletnie idiotyczny, ale jest. Tym razem był korzystny dla Moniki, co dało jej awans do drugiej rundy mistrzostw świata, jednak w takich pozycjach powinien być remis.
Na wszystkich stronach internetowych zaistniała sytuacja opisywana jest w kategoriach dramatu i nic dziwnego. Po tej grze jedna z pań musi spakować walizki i pożegnać się z marzeniem o tytule królowej szachów. Tym razem dosięgło to sympatyczą Sabinę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz