|
To dzięki Kamskiemu była walka na noże |
Rosyjscy komentatorzy analizujący tę partię przecierali oczy ze zdziwienia zwłaszcza, że gra toczona obok (Grischuk - Kramnik) po kilkunastu ruchach już nie nadawała się do poważnych dywagacji na temat zaistniałej pozycji. Stało się to za sprawą Gaty Kamskiego. Bardzo szybko w Najdorfie białymi tak zamieszał, później ofiarował pionka, że powstała sytuacja "zmusiła" ich do wytężonej pracy. Achów i ochów było co niemiara. Wynik kilkakrotnie przechylał się to w jedną, to w drugą stronę. Skończyło się remisem, ale nikt nie zarzuci Kamskiemu i Gelfandowi, że nie dali z siebie wszystkiego. Okazuje się, że można. Trzeba chcieć zaryzykować i potem "gryźć" szachownicę do upadłego a nie rozegrać podręcznikowy wariant obrony rosyjskiej. Ale zobaczcie sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz