niedziela, 27 listopada 2011

Szachowa Polska prowincjonalna według Pana Artura Urbaniaka


Dziś otrzymałem takiego emaila od Pana Artura Urbaniaka 
Panie Krzysztofie!
 Na pewno słyszał Pan o czymś takim jak "praca u podstaw". Wystarczy
 popatrzeć na polską mapę klubową i gdzie rozłożyły się główne ośrodki
 szachowe. Wrocław i Warszawa to są dwa miasta w których na szachy są
 pieniądze. Reszta kraju niestety kuleje. Przykład z mojego podwórka tam
 gdzie mieszkam jest klub szachowy typowo amatorski. W którym niestety
 niema trenera lub trenerów ze względu na brak pieniędzy. Stąd młodzieży
 grającej w samym klubie jest bardzo mało rzekłbym prawie wcale. Klub
 organizuje ligę szkolną i tam przychodzi grać około 60 zawodników
 spośród młodzieży i dzieci ze szkół z całej gminy. Co jest już bardzo
 dobrym rezultatem. Ale dalsze doszkalanie tych młodych ludzi wymaga już
 dość znacznych środków finansowych. Jeżeli samorządy będą wprowadzać
 dalsze cięcia to kto wie czy i nasz klub nie pójdzie pod młotek. Z tego
 co słyszałem to w moim województwie już upadły dwa kluby ze względu na
 właśnie taki cięcia budżetowe. Patrząc na to jak wiele pieniędzy poszło
 na orliki, które przez kilka miesięcy świecą pustkami, to po prostu coś
 mnie trafia. W moim mieście jest na szczęście tylko jeden taki
 pochłaniacz kasy (czytaj czarna dziura).
 Wracając do sprawy trenerów. Polska nie jest jeszcze atrakcyjna
 finansowo dla trenerów ze wschodu jak i z zachodu. Przykład Pana Sulypy,
 który krótko mówiąc nawiał i to nie wiadomo z jakich powodów. A jak nie
 wiadomo o co chodzi to chodzi na pewno o pieniądze. Polscy trenerzy są
 na pewno dobrzy w tym co robią, ale przydało by się trochę "świeżej
 krwi" w ich szeregach. Takich "buntowników" co by zatrzęśli troszkę
 fundamentami "polskiej szkoły" trenerskiej. Trzeba trochę
 innowacyjności. Nie wiem do końca w jaki sposób kształceni są polscy
 juniorzy. Ale widać że coś ta maszynka szwankuje. Podam przykład
 Comarchteam Wojtaszek. Układ stworzony moim zdaniem bez koncepcji tak by
 zabłysnąć a nie świecić ciągle na polskim firmamencie szachowym. Sam w
 sobie pomysł może i dobry. Ale robić z zawodnika formatu światowego
 jakim jest Radosław Wojtaszek trenera chyba nie do końca trafiony.
 Zawodnik na pewnym etapie może być trenerem dla innych zawodników, ale
 będzie robił to dobrze tylko wtedy kiedy nie będzie  kłóci się to z jego
 osobistymi interesami. Czyli krótko mówiąc trener to trener, a zawodnik
 to zawodnik. Uważam że za jakiś czas Radosław Wojtaszek będzie na pewno
 świetnym trenerem. Chyba że już chce przejść na ten etat i stąd taka
 inicjatywa PZSzach'u jak Comarchteam.
 Bolączką też jest małe zaplecze literatury polskojęzycznej zarówno
 w formie tradycyjnej książki jak i formy elektronicznej.  Również
 brakuje szkoleń takich kształcących przyszłych trenerów jaki
 dokształcających obecnych trenerów. Przecież na takich szkoleniach można
 pokazywać wszelkie innowacje. Zapraszając na takie szkolenia trenerów z
 innych części świata, by trochę uchylili ich trenerskich tajemnic.
 Związek w moim województwie obecnie nie przeprowadza żadnych szkoleń na
 trenerów lub instruktorów nie mówiąc już o doszkalaniu obecnych. Pewnie
 ze względu  na brak pieniędzy i jak ja bym to nazwał obrał kurs na
 przetrwanie. Obawiam się że szachy w Polsce obrały właśnie taki kurs
 "kurs na przetrwanie". Wiadome że kto stoi ten się cofa.
 PS
 Trzeba wspomagać tych na samym dole tej drabinki. Jest w mojej gminie
 liczna grupa młodych zawodników. Ale jeżeli nie będzie pomocy ze strony
 władz samorządowych i władz związku szachowego. To ten potencjał zniknie.

 Pozdrawiam  Artur Urbaniak
A co na ten temat sądzą Czytelnicy Szacharni? Zapraszam do dyskusji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz