Dziś otrzymałem takiego emaila od Pana Artura Urbaniaka
Panie Krzysztofie!
Na pewno słyszał Pan o czymś takim jak "praca u podstaw". Wystarczy
popatrzeć na polską mapę klubową i gdzie rozłożyły się główne ośrodki
szachowe. Wrocław i Warszawa to są dwa miasta w których na szachy są
pieniądze. Reszta kraju niestety kuleje. Przykład z mojego podwórka tam
gdzie mieszkam jest klub szachowy typowo amatorski. W którym niestety
niema trenera lub trenerów ze względu na brak pieniędzy. Stąd młodzieży
grającej w samym klubie jest bardzo mało rzekłbym prawie wcale. Klub
organizuje ligę szkolną i tam przychodzi grać około 60 zawodników
spośród młodzieży i dzieci ze szkół z całej gminy. Co jest już bardzo
dobrym rezultatem. Ale dalsze doszkalanie tych młodych ludzi wymaga już
dość znacznych środków finansowych. Jeżeli samorządy będą wprowadzać
dalsze cięcia to kto wie czy i nasz klub nie pójdzie pod młotek. Z tego
co słyszałem to w moim województwie już upadły dwa kluby ze względu na
właśnie taki cięcia budżetowe. Patrząc na to jak wiele pieniędzy poszło
na orliki, które przez kilka miesięcy świecą pustkami, to po prostu coś
mnie trafia. W moim mieście jest na szczęście tylko jeden taki
pochłaniacz kasy (czytaj czarna dziura).
Wracając do sprawy trenerów. Polska nie jest jeszcze atrakcyjna
finansowo dla trenerów ze wschodu jak i z zachodu. Przykład Pana Sulypy,
który krótko mówiąc nawiał i to nie wiadomo z jakich powodów. A jak nie
wiadomo o co chodzi to chodzi na pewno o pieniądze. Polscy trenerzy są
na pewno dobrzy w tym co robią, ale przydało by się trochę "świeżej
krwi" w ich szeregach. Takich "buntowników" co by zatrzęśli troszkę
fundamentami "polskiej szkoły" trenerskiej. Trzeba trochę
innowacyjności. Nie wiem do końca w jaki sposób kształceni są polscy
juniorzy. Ale widać że coś ta maszynka szwankuje. Podam przykład
Comarchteam Wojtaszek. Układ stworzony moim zdaniem bez koncepcji tak by
zabłysnąć a nie świecić ciągle na polskim firmamencie szachowym. Sam w
sobie pomysł może i dobry. Ale robić z zawodnika formatu światowego
jakim jest Radosław Wojtaszek trenera chyba nie do końca trafiony.
Zawodnik na pewnym etapie może być trenerem dla innych zawodników, ale
będzie robił to dobrze tylko wtedy kiedy nie będzie kłóci się to z jego
osobistymi interesami. Czyli krótko mówiąc trener to trener, a zawodnik
to zawodnik. Uważam że za jakiś czas Radosław Wojtaszek będzie na pewno
świetnym trenerem. Chyba że już chce przejść na ten etat i stąd taka
inicjatywa PZSzach'u jak Comarchteam.
Bolączką też jest małe zaplecze literatury polskojęzycznej zarówno
w formie tradycyjnej książki jak i formy elektronicznej. Również
brakuje szkoleń takich kształcących przyszłych trenerów jaki
dokształcających obecnych trenerów. Przecież na takich szkoleniach można
pokazywać wszelkie innowacje. Zapraszając na takie szkolenia trenerów z
innych części świata, by trochę uchylili ich trenerskich tajemnic.
Związek w moim województwie obecnie nie przeprowadza żadnych szkoleń na
trenerów lub instruktorów nie mówiąc już o doszkalaniu obecnych. Pewnie
ze względu na brak pieniędzy i jak ja bym to nazwał obrał kurs na
przetrwanie. Obawiam się że szachy w Polsce obrały właśnie taki kurs
"kurs na przetrwanie". Wiadome że kto stoi ten się cofa.
PS
Trzeba wspomagać tych na samym dole tej drabinki. Jest w mojej gminie
liczna grupa młodych zawodników. Ale jeżeli nie będzie pomocy ze strony
władz samorządowych i władz związku szachowego. To ten potencjał zniknie.
Pozdrawiam Artur Urbaniak
A co na ten temat sądzą Czytelnicy Szacharni? Zapraszam do dyskusji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz