Któż nie zna tego nazwiska. Wybitny rosyjski arcymistrz, jednak ja go szczególnie pamiętam jako teoretyka i analityka. Do tej pory na mojej półce z szachowymi dziełami stoją wydane na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku "Szachmatnyje Okonczianija". W tamtych czasach zdobycie ich graniczyło z cudem. Podręczniki z końcówkami Awerbacha zabierało się na każdy turniej, jak dziś laptopy. Przydawały się szczególnie przy odłożonych partiach. Tak, tak - to dopisek dla młodzieży - kiedyś po czterdziestu posunięciach odkładało się grę i dogrywało się następnego dnia. W tym momencie końcówki Awerbacha były wręcz nieocenione. Szachista chciał czy nie chciał, ale musiał je studiować nocami, bo dotyczyły jego bezpośrednich partii. Któż dziś uczy juniorów końcówek, poza oczywiście tymi podstawowymi?
Wszystkiego najlepszego z okazji sędziwego jubileuszu.
Wszystkiego najlepszego z okazji sędziwego jubileuszu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz